Dzień dobry.
Opiszę beznadziejny przypadek mojej mamy.
We wrześniu 2016 roku mama została przyjęta do szpitala na oddział intensywnej terapii z powodu majaczenia, zaburzenia chodu, zaburzenia świadomości i w końcu zaburzenia oddychania i krążenia.
Wprowadzono ją w śpiączkę farmakologiczną.
Po około 8 dniach okazało się że mama ma opryszczkowe zapaleni mózgu. Tragedia. Śpiączka 3 miesiące.
Z intensywnej trafiła do szpitala rehabilitacyjnego.
Tam po kilku tygodniach przewróciła się, trafiła do szpitala powiatowego.
Diagnoza:
udar mózgu z niewielkim
niedowładem lewostronnym i
padaczka.
Po tygodniu w szpitalu powrót na rehabilitację.
Wypisana do domu w styczniu 2017 roku.
Powoli wracała do siebie.
Miała kilka ataków padaczki, aż w końcu lekarz ustalił właściwą dawkę leku.
Pozbyła się pampersów, sama zaczęła się myć. Zaczęła spacerować, prasować, sprzątać, gotować.
Wszystko wróciło do normy. Co prawda nie była już to ta sama osoba bo przed chorobą, ale już była samodzielna.
W lutym 2018 roku, zaczęła się gorzej czuć, zaczęła szurać po podłodze nogami jak chodziła, nie trzymała moczu (powrót do pampersów),
otępienie, silne
zaniki pamięci, zwidy, omamy.
Wynik tomografu:
wodogłowie .
Koszmar.
Na kwiecień została zapisana do szpitala w Krakowie na próbę ściągnięcia płynu mózgowo- rdzeniowego.
Niestety próba ta nie przyniosła poprawy, więc nie zakwalifikowali mamy do założenia zastawki- rada- rehabilitacja. Jest czerwiec 2018 roku mama jest w trakcie rehabilitacji. Za kilka dni wypisują ją do domu, powód rehabilitacja nie przynosi nawet minimalnej poprawy. Jest leżąca, robi pod siebie, nie potrafi się przewrócić na bok, nie jest w wstanie stać. Koszmar. Nie wiemy co mamy robić. Nadal ma zwidy, omamy, ma problemy z pamięcią, jest otępiała, spowolniona.
Karolina.
karlyk@interia.pl