witam serdecznie! jest wspaniale,że już głowa nie opada i próbuje się podnosić czyli wszystko na dobrej drodze Będzie dobrze tylko głowa do góry i do przodu.A co do oglądania ręki i wszystkiego co w niej trzyma np.gazety to bardzo dobrze bo on wie ,że coś ma ale nie wie co to i do czego służy więc trzeba mu to mówić aż sam zacznie rozumieć , że to jest ręka żony ,która trzeba uścisnąć albo przytulić itd.Niestety do tego trzeba duuuużo cierpliwości i czasu ale w sumie się opłaci.Co do jego reakcji jak np.uśmiech to on też nie rozumie swojego zachowania to są nawyki ,które pamięta ale nie wie do czego służą.Mnie też się wydawało ,że ten mój mąż rozumie już wszystko a tu nagle coś zrobi i okazuje się ,że nie wie o co chodzi.Na początku gdy jeżdziłam do niego do ośrodka to cieszyłam się,że się uśmiecha DO MNIE i pokazuje ,że ładnie wyglądam a okazało się ,że on tak wszystkim paniom pokazywał i praktycznie tak jest do tej pory czasami tylko jak idzie spać i złapie mnie za rękę to zaczyna ją głaskać i przytuli do policzka ale to jest rzadkość ale ja i z tego się cieszę.A to jest wynikiem emocji ,których on nie potrafi okazać a złość ,że nie potrafi powstrzymać,ale to jest normalne w tej chorobie.I psychiatra mi powiedziała, że nie ma co liczyć na okazywanie uczuć tak jak dawniej.Np jak mnie dopadnie ,ostatnio przez godzinę płakałam jak bóbr ,nie potrafiłam się powstrzymać a on nic siedział koło mnie i oglądał pociągi,kuleję na nogę bo mnie boli/też jestem jedna wielka choroba,a od 2 lat cudowne ozdrowienie,niestety ktoś musi działać/ to nawet nie zapyta co jest.Ale póki jeszcze się ruszam /a muszę,bo on sobie sam nie poradzi/ to idę do przodu.W związku z tym zapewniam Cię ,że przy Twojej determinacji będą postępy tylko bardzo dużo czasu musi upłynąć.A co do ośrodka mąż w Bydgoszczy nie był i pewnie nie pojedzie bo nie chce nigdzie jechać a ja nie jestem w stanie go zmusić.A do ośrodka "Repty" przyjmują w każdym stanie nawet bardzo ciężkim ,leżących,z pampersami z cewnikami tam pionizują i starają się przywrócić funkcje życiowe.Są tam ludzie po wypadkach ,po operacjach głowy itp.Dostać się tam ,to trzeba wysłać wniosek wypełniony przez lekarza i wysłać a gdy odpowiedzą to najlepiej jechać osobiście i deptać aby przyspieszyć termin. Mój mąż miał termin na lipiec czyli 11 miesięcy po udarze a pojechał w pażdzierniku czyli 3 miesiące po udarze.I naprawdę jemu pomogli i widziałam jak dokonywali "cudów" w przypadkach beznadziejnych.Bo przebywając tam co 2 dni przez pól roku to można sie napatrzeć i zadomowić. Po powrocie męża musiałam 2 razy w tygodniu dzwonić do rehabilitantki/tak sobie życzył/ i po swojemu z nią rozmawiał,Trwało to około 5 miesięcy,a ona mówiła ,że wychowała sobie pólroczne dziecko/ mojego mężą/ a ja je jej zabieram.ha,ha,ha, MOj mąż od
udaru wogóle nie był w domu przez 9 miesięcy/ był tylko na przepustce na Boże narodzenie 7 dni/bo z odziału neurologi też wydeptałam oddział rehabilitacyjny tu u nas,a termin był za póltora roku /szok/.Ale znowu się rozgadałam ,ale chciała bym być pomocna dzieląc się własnym doświadczeniem i chętnie słucham innych.Próbuj tego masażu stóp, bo to nie zaszkodzi a może pomoże.