od kilku lat mam ta przypadlosc i zycie okropne bo codziennosc to walka z bolem, dystans moj to 150m i zaczynaja sie schody... ludzie a nawet i lekarze nie rozumieja pacjentow z polineuropatia bo jest rzadka i indywidualna, leku nie ma, pracuje w tej chwili na swiecie tylko jeden osrodek nad lekami w USA i wg postepow wynika ze za 25 lat bedzie (tak napisano w ich biletynie w 2010), mieszkam w UKa i czytam co moge na temat i coz, dbac by nie bylo niedoborow wita.B 12 i pozostalych, nie przesadzac z przedawkowaniem i uwazac na antybole by sie nie truc mimo wszystko (jechalem nawet na morfinie i pochodnych) dzis nie biore reguralnie, czasem raz, organizm przyzwyczaja sie do bolu tez i jakos sie znosi. A poza tym to zycie i tak jest piekne i nie jest to najgorsza przypadlosc. W UKa rozkladaja rece jesli chodzi o leki, zaliczylem i szpitale i przerozne badania, i najczesciej dostaje poklepanie po ramieniu z optymistycznym:... nie martw sie bedzie lepiej...: szlag na to trafia ale coz medycyna jest bezradna to coz moga lekarze... pozdrawiam, glowa do gory, z tym da sie zyc mimo tak wielu ograniczen i pewnego znalezienia sie na marginesie spolecznym, co do mnie to jestem bylym wedrowcem, koniec gor, lasow nawet spacerow, ot przewrotnosc losu, onegdaj szlo sie na 50 km dla przyjemnosci..