Nie, nie wynajmowałam pielęgniarki aby zapewnić sobie dodatkową opiekę. Nie było mi to potrzebne. Czyli, wyciągając wniosek z tych krótkich dwóch zdań, wystarczyła mi normalna pomoc personelu.
Serdecznie pozdrawiam siostrę MAJKĘ, młodą blondynkę. Bezpośrednia i uczynna, promiennie uśmiechnięta. Nie tylko mi pomogła jej obecność. Odwiedzający mnie tatuś

lekko stracił głowę...
Cierpienie. Wiesz, to kwestia indywidualna. Cierpi się, bez tego chyba się nie da

. W moim przypadku cierpienie było większe przed operacją niż po. Przed - odczuwałam piekąco-palące bóle w lewym barku i klatce piersiowej. Czasem promieniowały do łokcia lub całej ręki. Czasem miałam wrażenie, że lewe oko coś dziwnego wypycha mi z twarzy

. W końcowym etapie "zamroził" mi się lewy bark.
Po operacji część z ww. objawów ustąpiła - bóle zamieniły się w powierzchniowo-skórne, wędrujące - bark-lewy bok. Właściwie to nie są bóle tylko dolegliwości - trudno opisać. Pozostał jeszcze zamrożony bark ale tak być miało i czekam teraz na rehabilitację. Tylko, jak mawia mój rehabilitant, "dopiero, jak WILK pozwoli"

.
Najważniejsze, że już tak strasznie nie boli i można się wyspać w nocy.
Wracając jeszcze do cierpienia bezpośrednio po operacji. Po wybudzeniu się z narkozy (narkoza to odrębny temat, bardzo ciekawy!) ze zdumieniem odkryłam na prawym ramieniu wenflon z napisem "morfina". Co za diabeł? - pomyślałam. Po co to? Podziękowałam za morfinę, nie brałam, ale po coś go chyba stosują...
Spinka