Witajcie,
Kiedy mnie to dopadło, byłam na studiach, akurat prawie 2-tygodniowa sesja. Myślałam, że to ból zęba, łykałam tabletki przeciwbólowe całymi garściami, żeby tylko zdać kolejny egzamin. Poszłam do lekarki, usłyszałam, że to na pewno zapalenie jakieś i dała mi jakieś słabe przeciwzapalne leki. ledwo zdałam sesję, z takim bólem, że czasem siedziałam na korytarzu z głową przy scianie żeby choć trochę schłodzić twarz. Przyjechałam do domu - jeden lekarz, drugi, trzeci - nikt nie wiedział co mi jest. W końcu sama znalazłam tę chorobę, pojechałam do szpitala, mówiąc, że mam neuralgie nerwu trójdzielnego. Po prawie miesiącu tego bólu, który doprowadzał mnie już do każdej myśli, który nie pozwolił mi przespać ani jednej nocy (ataki miałam co kilka minut), udało się! Najpierw kilka razy morfina dla ukojenia bólu, później dłuuugo tegretol. Czułam się po tym okropnie, ale przynajmniej mniej bolało. Po jakimś czasie odstawiłam leki, ten sam ból już nie wrócił, ale leczenie musiało uszkodzić jakieś nerwy, bo od tego czasu trzęsą mi się ręce. Średnio dwa razy w tygodniu mam dwudniowe
bóle głowy (zawsze po jednej stronie) głowy) łącznie z połową karku. Bolą mnie skronie i promieniuje do oka - ale z tym przynajmniej da się już żyć.
Strasznie was wszystkich pozdrawiam i jestem z Wami! Pijcie dużo magnezu, unikajcie stresu, śpijcie na wygodnych poduszkach, i jeżeli pojechaliście do szpitala i Was zbyli, jedźcie jeszcze raz i jeszcze raz... nie do lekarz, tylko do szpitala! Raz, drugi, trzeci, dziesiaty!