Witam, mój ukochany 26 kwietnia 2014 miał pierwszy objaw choroby tzn, silnie zdrętwiał mu policzek i na chwilę odjęło mu mowę. RM wykazał guza mózgu. 26 maja operacja w Warszawie, częściowo usunięto guza, po operacji stan dobry, ustępująca afazja. 25 czerwca wyniki histopatologii odebrały mi wszelką nadzieję, glejak IV. 22 lipca rozpoczęcie leczenia onkologicznego, 30 naświetlań i temodal. Ukochany mój nie doczekał konca leczenia. Umarl 5-go września. Ostatnie 6 dni był nieprzytomny, wcześniej w pełnym kontakcie z otoczeniem, sprawny fizycznie. W 4 miesiące glejak pokonał silnego, pelnego energii, bardzo zdrowo żyjącego wysportowanego mężczyznę. Nigdy się z tym nie pogodze. I potwierdzam: glejak nie daje nikomu szansy.