Witam was. Crazyjony nie łam się, dokładnie twoja sytuacja wygląda jak moja. 3 lata temu dostałem pierwszych ataków. Miałem uporządkowane życie, stałą prcę-kokosów nie było ale robiłem to co kochałem, nagle cały świat zawalił mi się na głowę...straciłem pracę, zostałem z kredytem na dom i dzieckiem, zaraz pojawiło się drugie. Miałem wtedy 27 lat. Posiedziałem trochę w domu, dostałem rentę, trochę się zapuściłem i ogólnie dorobiłem się deprechy. Ale pewnego dnia stwierdziłem że tak nie może być, to nie wyrok, jestem za młody żeby gnić w domu. Mimo że nie potrafiłem zbyt wiele-wcześniej przez 7 lat tresowałem psy dla MSWiA-postanowiłem poszuukać czegoś sensownego. Niestety w naszym cudownym kraju jak ktoś słyszał że jestem chory na epi to patrzył na mnie jak na chorego psychicznie...Postawiłem wszystko na jedną kartę, wyjechałem za granicę. Nie mówiłem nikomu na co choruję, unikałem polaków bo to największe zakały za granicą
przykre, ale prawdziwe...Teraz mam pracę, stałą, niezbyt ciężką, ale wdomu jestem co drugi weekend na 3 dni. Co przeżyłem to przeżyłem, było ciężko na początku-tułanie się po wynajętych pokojach, 2 razy zostałem wyrzucony z domu przez polaków u których wynajmowałem pokój bo widzieli atak epi i stwierdzili że się mnie boją, że to choroba psychiczna..Teraz jest już ok, ataki są ale rzadziej bo żyje na większym luzie, doskwiera mi brak dzieci i żony ale daję radę. W Polsce jakbym miał pracę to pewnie musiałbym zasuwać na 2 etaty i dzieci i tak by mnie nie widziały. Więc nie poddawaj się stary, coś się w życiu kończy, a coś zaczyna, epi to nie wyrok, tak miało byc i tyle! Życie jest jedno, trzeba wycisnać z niego co się da. Zadawałem sobie pytanie-dlaczego ja, przecież nikomu nic złego w życiu nie zrobiłem? Ale ludzie mają gorzej, są gorsze choroby. Musisz pogodzić się z epi, nauczyć się z nią żyć i poszukać innej alternatywy(chociaż ja dalej w 100% nie pogodziłem się z tym, dociera to do mnie po każdym ataku...). Któregoś dnia mój 6-letni już synek powiedział:tato, a pamiętasz jak zostaliśmy sami w domu, to upadłeś i nie mogłem cię obudzić i strasznie się bałem..." ku...wa aż klucha w gardle staje człowiekowi, wez wytłumacz dziecku co to było...My przeżyjemy, zakwasy po kilku dniach przechodzą,
bóle głowy też, ale u dziecka zostaje to w główce na całe życie, mój synuś miał wtedy może 4 latka i pamięta do dzisiaj. Kiedyś mu wytłumaczę, ale jak będzie większy, teraz wie że ma pójść do sąsiada po pomoc w razie czego. Nic, potrułem i idę do pracy. nie łam się chłopie, głowa do góry! Pozdrawiam. Psiarek.