Joanno, naczytałam się sporo na temat stosowanych implantów, sama zaraz przed operacją rozmawiałam z lekarzem, który uważał, że przy dwóch pozimach będzie stabilizacja typu cage (sztywna klatka), obudziłam się z narkozy i dowiedziałam się, że mam wstawione dwa ruchome implanty. Minęło osiem miesięcy, a ja nie wiem, co o tym zdecydowało. Na pewno taka implantacja pozwala na szybszy powrót do w miarę normalnego życia. Nie nosi się kołnierza i zakres ruchu jest jak przed zabiegiem. Ale ... zawsze jest jakieś ale... może gdyby u mne zastosowano inny sztuczny dysk i całość usztywniono, to może teraz nie miałabym nawrotu? Medycyna jest trudną sztuką i mimo że ufam w fachowość lekarzy i ich jak najlepsze chęci, wiem, że wszystkiego na 100 % nie wiedzą i już na pewni nie mogą wymagać od pacjenta, że sam sobie dobierze rodzaj implantu. W różnych ośrodkach specjaliści stosują takie metody, jakie znają. Nie wszędzie stosuje się ruchome implanty. Miałam pecha, że zespół, który mne operował kilka dni po moim zabiegu przeniósł się do innego szpitala. Na kontrolę trafiłam to nowego w tym miejscu neurochirurga, który pierwszy raz w zyciu spotkał się z taką implantacją. Miałam wrażenie, że wiedziałam więcej niż on. Wiecej tam nie pojechałam, bo po co. W innym szpitalu neurochirurg również patrzył na mnie jak na dziwo i tylko pytał. Niestety lekarz, który mnie operował nawet prywatnie ma prawie roczne terminy , takie moje ,,szczęście". Nie chcę nikogo straszyć, bo jak mus to mus, uszkodzenie rdzenia przez dyskopatię ponoć poważnie rokuje, więc lepiej odbarczyć i poczuć ulgę. Ale całą techniką niech się martwią specjaliści.
Anno, ja też jestem nauczycielką teraz na rocznym urlopie (miło, że mamy taką możłiwość).
Pozdrawiam - Ela