Witam. Chciałam się podzielić swoim doświadczeniem. 1 lutego miałam przeprowadzoną operację odcinka szyjnego Miałam wypadek na stoku dokładnie 2 lata temu. Przez ten czas próbowano mnie rehabilitować i więcej mi szkody wyrządzili. Miałam wypadnięcie jądra miażdżystego C5 C6 z przewlekłą zaostrzoną rwą barkową obustronną, uciks na rdzeń kręgowy dający już objawy neurologiczne typu drętwienie rąk, pleców, nie mogłam się obracać w prawą stronę, przedmioty wypadały mi z rąk, zanik mięśni. Wstawiono mi sztuczny tytanowy dysk z imlantacją cage międzytrzonowego tytanowego m.Aesculap, implant nie jeste ferromagnetykiem, więc mogę mieć robiony rezonans. Przepisałam to z wypisu. W szpitalu w sumie leżałam 5 dni /dzień przyjęcia, na drugi operacja, a w piąty wypis/. Byłam operowana w szpitalu Św.Rafała w Krakowie przez dr.Grzegorza Klauza. Po operacji ciągle podawano mi środki przeciwbólowe, bo bolało jak cholera. Nie mogłam za bardzo przełykać. Teraz jestem 2 tygodnie po operacji, w poniedziałek wyciągnięto mi szwy zewnętrzne. Rana zagoiła się super, lekarz jest pod wrażeniem. Wszystko jeszcze jest opuchnięte i pobolewa. Teraz czeka mnie rehabilitacja żeby zlikwidować skutki rwy barkowej. Mam tak spięte mięśnie, że rehabilitatnt w szpitalu nie miał jak złapać za mięśnia. Taki stan powoduje wypychanie kręgosłupa w niewłaściwą stronę i może być przyczyną wypadnięcia kolejnych dysków. Neurochirurg powieział, że jeżeli wszystko pójdzie dobrze to może za jakies 3 m-ce będę mogła wrócić do pracy, ale powiedział, że on namawia pacjentów by nie przyspieszali terminu powrotu do pracy, bo często kończy się to powrotem na salę operacyjną. Jestem dobrej myśli. Na razie przez miesiąc nie mogę nic podnosić czy przenosić żeby się rana w środku nie rozerwała. Przed operacją byłam przerażona, ale wiem, że to była dobra decyzja, bo dysk mi się w środku rozleciał na dwa kawałki i wbił w dwóch miejscach w rdzeń i gdybym zwlekała to byłabym sparaliżowana. Opieka w tym szpitalu na najwyższym poziomie , wyposażenie również, Tam lekarze pierwsi wychodzą do pacjenta, lekarz podczas zmiany opatrunku jak zadawałam pytania typu co mi się tak w tej ranie uwypukla /pewnie niezbyt inteligentne pytanie i tak się czułam jak idiotka/ to powiedział, że to ja jestem najważniejsza, mam pytać, a on zawsze będzie odpowiadałam. Byłam pod wrażeniem zachowania tym bardziej, że przed momentem wyszedł z sali operacyjnej gdzie operowałam od rana, więc przez wiele godzin /nagły wypadek/, a mimo to cierpliwie odpowiadał, niczego nie przyspieszał i ogólnie z sercem na dłoni do mnie. Nawet Leśna Góra się nie umywa do tego szpitala. Tam się czuje od przekroczenia progu szpitala, że są tam ludzie, którzy chcą pomóc. Nie mogłam uwierzyć, że w Polsce jest to możłiwe. 3 marca mam kontrolę i zobaczymy co dalej. Pozdrawiam wszystkich