Witam,
co tu taki zastój. Nie piszecie co u was słychać, ja jestem po drugiej wizycie u lekarza orzecznika ZUS. Grajur miała racje, nie było się czego bać. Trafiłam na bardzo wyrozumiałą lekarkę, która stwierdziła że zwolnienie zasadne. Mam się rehabilitować i wracać do zdrowia.
Wczoraj dostałam telefon z Krakowskiego Centrum Rehabilitacji, 17 grudnia mam wizytę u lekarza rehabilitanta- rozpisanie zabiegów a od 18 grudnia 3 tygodnie rehabilitacji na oddziale dziennym. Może się okazać że rehabilitacja zostanie przedłużona do 6 tygodni - pożyjemy zobaczymy.
To są dobre rzeczy które mnie spotkały ale była też sprawa, która mnie zdenerwowała że nie wiem jak samochodem dojechałam do domu. Miałam dzisiaj również wizytę kontrolną u neurochirurga w celu przedłużenia zwolnienia lekarskiego. Wczoraj dostałam sms, że mój lekarz się rozchorował i mam wizytę u innego lekarza. Lekarz dziadzio, stwierdził że nie zna mojej historii choroby, bez lupy nie widzi co ma wpisać na zwolnieniu i mam sobie pójść na oddział szpitalny i znaleźć jakiegoś lekarza który mi to zwolnienie wypiszę. Wyszłam z gabinetu tak wk................., że myślałam że rozniosę całą przychodnie ale dzięki Bogu i partii pani z rejestracji widząc że dymię jak wulkan poszła do ordynatora i załatwiła mi wizytę u innego neurochirurga w piątek. Wszystko dobrze się skończyło ale nie mam pojęcia po co trzymają takiego lekarza który jest tylko atrapą.
Piszcie co u was słychać, pozdrawiam Roana