Witam,
również borykam się z bólem kości ogonowej. Mnie ból trzyma od porodu (2 miesiące). Niestety zdiagnozowanie tego i znalezienie odpowiedniego lekarza to jakaś masakra.
Na początku czekałam aż ból sam przejdzie, bo jak to mówią, po porodzie organizm musi sam dojść do siebie. Ale po miesiącu już się zaczęłam delikatnie mówiąc denerwować, bo ile można?! A tu ani leżeć, ani siedzieć, nie wspominając o zmianie pozycji (z pozycji siedzącej żeby wstać- aż chciało mi się płakać z bólu). W końcu napisałam do położnej i mojej pani ginekolog (w końcu tyle lat w zawodzie powinny się z tym spotkać i coś doradzić). Od położnej dostałam nr do rehabilitantki. W międzyczasie zrobiłam RTG, bo naczytałam się ,że może być pęknięta, złamana itp. W opisie napisali ,że wszystko okej. Poszłam do rehabilitantki, która mobilizuje mi tą kość. Na początku zewnętrznie , a za 3 razem zdecydowałam się na mobilizację przez pochwę, bo ponoć lepsze rezultaty (nic nie boli!). Niestety ból utrzymuje się nadal, jest może nieco mniejszy ale wciąż jest. Z desperacji zapisałam się na
rezonans magnetyczny. Idę jutro, ciekawe co wykaże,bo każdy mówi/uważa co innego.
Rehabilitantka mówi ,że kość się odgina podczas porodu i trzeba jej pomóc wrócić na swoje miejsce.
Ginekolog na wizycie kontrolnej stwierdziła ,ze jeżeli boli tak długo to jest pęknięta (szkoda ,że jak do niej w tej sprawie napisałam to miała mnie w dupie i nie odp. nic)
Znajomy lekarz mówi ,że może to również być naderwanie więzadła.
Nooo więc ile lekarzy ,tyle pomysłów. Tak więc na własną rękę idę jutro wydać 370zł na rezonans i mam nadzieję ,ze czegoś się dowiem, bo tracę już cierpliwość.