hej, uzbrajam się więc w cierpliwość, choć to bardzo trudne, szczególnie jak się żyje w "strefie ciszy", tym bardziej, ze na lewe ucho mam już dawno stwierdzony spory ubytek słuchu.
nie przeszkadzało mi to do tej pory bo słyszałam dobrze na prawe, ale teraz jest ciężko. Ale wstrzymam się jeszcze i zobaczę ,może to faktycznie ustąpi z czasem.
Nie było naiwnością pójście na operacje, to była konieczność- porażenie prawej ręki bardzo utrudniało życie, naiwnością była wiara, że miną wszelkie dolegliwości. Swoją drogą myślę teraz, że część objawów szyjnych dokładała się mocno do
fibromialgii, pewność będę miała pewnie jesienią, bo teraz, gdy jest taka pogoda to z fibro da się żyć. Największy ból i sztywność jest rano, potem można wytrzymać, szczególnie jeśli się wie, że żadne prochy nie zadziałają. Na dłuższą metę siada psychika ale jakoś sobie radzę, przynajmniej do tej pory.
anja