Nie będzie to instrukcja typowa logopedyczna, ale ja mam swoją metodę masażu twarzy, która zdaje egzamin w stosunku do mojego Jacka, a mianowicie: staram się lekko nacisnąć 3 punkty na linii pionowej jednocześnie - miejsce tzw.trzeciego oka, środek górnej przestrzeni między górną wargą a nosem, środek brody w zagłebieniu - i lekko nasiskając masować, są to punkty życia. Warto je masować kilka razy dziennie, poprawia to czynności życiowe. Następne punkty to zagłebienia skrzydełek nosa, koniec kości policzkowej pod okiem, a następnie masaż żuchwy od środka brody w kierunku ucha z naciskiem na zamki żuchwy. Na zamkach żuchwy skupiam się chwilkę dłużej. 3 min. takiego masażu bardzo rozlużnia twarz.Na koniec - lekki masaż od jabłka Adama do brody.
Nie zapominaj o sobie, chłop jest chłopem i owszem dobre serce docenia, nawet przymioty ducha, a ogląda się za ładnymi laskami i łatwiej mu chyba "wrócić" do ładnej dziewczyny, niż do kopciuszka. Odpoczynek jest też bardzo ważny, to bieg maratoński, a nie sprint i potrzeba dobrze rozłożonych sił, aby starczyło ich na cały dystans. Pozdrawiam - Marychaj
Grzesiek - przeczytałam załączone linki i potwierdza to tylko moje przypuszczenie, że Jacek jest jeszcze więżniem swojego ciała, a myślenie ma zdrowego człowieka, jego oczy wyrażają wszystko. Dwa dni temu miało miejsce takie zdarzenie: jakieś 2-3 tygodnie temu zrobiło się przy PEG-u takie podskórne zgrubienia, nie było zaczerwienone, więc je tylko obserwowałam, no, wieć 2 dni temu przy porannej toalecie zobaczyłam krew przy pegu, była taka żywoczerwona, przestraszyłam się, bo nie byłam pewna skąd się wydobywa. Przy oczyszczaniu tego miejsca Jacek stękał i zginał się jak zwykle, kiedy mu coś koło pega grzebię. Zawołałam męża, żeby też to zobaczył i razem przy Jacku dyskutowaliśmy o tym - ja wspomniałam, że chwilę poobserwujemy, a jak nie przestanie lecieć, to jedziemy do szpitalą, żeby zobaczyli co się dzieje. Tylko wspomniałam o szpitalu, a Jacek się rozlużnił, wyprostował, przestał stękać i zrobił pogodną twarz. Pytam się jego - boli? - nic, ani mrugnięcia. Pytam się - jedziemy do szpitala? - nic, ani mrugnięcia. Tak się zawziął, że nie mrugał przez 20 min., żebyśmy tylko go do szpitala nie zawieżli. Krwawienie po kilku min. ustało i okazało się, że to było z tego podskórnego zgrubienia. I co Wy na to? Rozumie, czy nie co się koło niego dzieje? Jego działanie jest przemyślane, czy nie? Moim zdaniem jest bardzo przemyślane. Jeszcze raz pozdrawiam.