Reklama:

TĘTNIAK MÓZGU (4111)

Forum: Neurologia - forum dla rodziny i pacjenta

gość
17-02-2012, 12:24:09

Pisałam tu kiedyś. Mój brat przeszło rok temu miał klipsowanego pękniętego tętniaka. Okazało sie również że ma jeszcze jednego niemego. Po nieudanej embolizacji brat czekał na kolejne klipspwanie. Mimo ogromnego strachu jego i całej naszej rodziny mój brat poddał sie operacji i od dwóch tygodni jest z nami w domu. Jestesmy wszyscy tacy szczęśliwi!
M.
gość
21-02-2012, 16:53:12

Gość 2010-10-08 16:25:41 Witam wszystkich na forum.
Chciałabym się z Wami podzielić przeżyciami z ostatnich dwóch tygodni a dokładnie od 21.09-wtedy to się stało i życie przewróciło się do góry nogami... Mój mąż (31 letni pełen życia facet jeżdżący na nartach, chodzący regularnie na siłownie i basen-jednym słowem okaz zdrowia)na chwilę stracił przytomność, potem okropny ból głowy i paraliż jednej nogi(który ustąpił po ok 1h)-karetka, szpital, tomografia i straszna diagnoza-krwotok podpajęczynówkowy....Został natychmiast przewieziony na neurochirurgię gdzie angiografia potwierdziła wylew z pęknietego zaledwie 5 mm tętniaka. Na drugi dzień o godz 22 rozpoczęła się operacja (chwała leakrzom, że dotrzymali zalecanego czasu wykonania operacji zaklipsowania tętniaka do 48h od wylewu), która trwała ponad 6 godz-to była najdłuższa i najstraszniejsza noc w moim życiu, którą spędziłam pod salą operacyjną w oczekiwaniu na wyjście lekarza, który owszem poinformował mnie o zakończeniu zabiegu ale nie zagwarantował CZY i w jakim stanie się mąż obudzi... I znów to straszne czekanie...Obudziłł się, poznał mnie, uśmiechnął i mimo, że lakarze przewidywałi paraliż, niedowłady, zaburzenia wzroku, rozumienia, mowy-nic z tych strasznych rzeczy się nie stało!!!! Owszem kolejne dni były okropne-mąż budził się i zasypiał, miał tzw zaburzenia krytycyzmu sytuacji czyli chciał iść do domu bo uważał, że nic mu nie jest, miał problemy z pamięcią bieżącą, był oschły i niespokojny, bardzo spuchła mu głowa i buzia po stronie operacji. Cały czas było ryzyko powikłań w postaci skurczu naczyń, wodogłowia, zawału mózgu. I każdy dzień, każda godzina to czekanie w strachu.... Ale po tygodniu przenieśli go z neurochirurgii na neurologię bo stan się poprawiał z każdym dniem a tam przewidywali okres rehabilitacji 3 tyg. To było tydzień temu-dziś mój mężuś chodzi, śmieje się, je jakby rok jedzenia nie widział, rozmawia, wszystko pamięta, nie ma problemu z koncetracją-psycholog i lekarze są bardzo zadowoleni z jego stanu i we wtorek WRACA DO DOMU!!!! Piszę o tym wszystkim bo wiem po sobie, że ludzie którzy wchodzą na tą stronę nie szukają sensacji tylko informacji a przede wszystkim POCIESZENIA, że będzie dobrze! Ja po lekturze wypowiedzi na forum jeszcze bardziej się załamałam, bo w większości są tu tragicznie kończące się historie, I nie wiem czy to dlatego, że tylko tacy ludzie piszą a tym co się udaje już tu nie zaglądają i nie dzielą się radosnymi wieściami... W każdym razie mojemu mężowi się udało (już nie chce nawet myśleć, że coś będzie nie tak) i życzę wszytkim, których ta okropna choroba spotkała oraz tym, których bliscy walczą z tętniakiem aby wierzyli,że im też się uda!
Dziękuję Bogu i chirurgowi z neurochirurgii w Krakowie za ocalenie mojego męża....
Witam. Tak pisałam prawie półtora roku temu. Myślałam, że już nie wejdę na to forum bo chciałam wymazać ten straszny okres z pamięci ale tak się nie da. Co jakiś czas wracam do tamtych chwil i cała dretwieję, że znów mogłoby się coś takiego zdarzyć. Czytam co jakis czas wypowiedzi i trzymam za wszystkich kciuki! Mój mąż czuje się tak jakby nigdy nie miał tak poważnej operacji. Nawet bliznę ledwie co widać. Także trzeba mieć nadzieję ZAWSZE nawet jak wszystko wskazuje na tragiczny finał bo los jest nie obliczalny a stan pacjenta zaprzecza całej medycynie.....
Pozdrawiam wszystkich. Żona zdrowego "tętniakowca".
gość
23-02-2012, 17:54:55

Dziś ja to przezywam.....będąc 600 km od ojca...niemoc bycia tam dobija mnie.....jestem bezradna zaczęłam szperac szukac czytac.....Pani list mnie uspokaja wiem,że zaczęła sie operacja stało sie to dzis nagle...mocny ból głowy szpital i....wiadomosc....a ja siedze w Helu i nawet nie mam pociągu na opolszczyzne moge wyruszyc dopiero rano...ale czy zdąże?
gość
24-02-2012, 06:51:35

Gość 2012-02-23 18:54:55 Dziś ja to przezywam.....będąc 600 km od ojca...niemoc bycia tam dobija mnie.....jestem bezradna zaczęłam szperac szukac czytac.....Pani list mnie uspokaja wiem,że zaczęła sie operacja stało sie to dzis nagle...mocny ból głowy szpital i....wiadomosc....a ja siedze w Helu i nawet nie mam pociągu na opolszczyzne moge wyruszyc dopiero rano...ale czy zdąże?
Proszę być dobrej myśli. Operacja rozpoczeła sie bardzo szybko od pękniecia. To bardzo dobrze. Trzymam kciuki!
gość
24-02-2012, 10:41:40

Medycyne idzie do przodu. Sam fakt, że tak szybko operują nie przekraczając zalecanych 48 h jest budujące. Wiem co Pani czuje i życzę tacie takiego szybkiego powrotu do zdrowia jak u mojego męża. Proszę być dobrej mysli i wspierać tatę nawet na odległość.
Żona zdrowego "teniakowca".
gość
27-02-2012, 21:42:31

Gość 2012-02-01 13:08:43 Witam kilka lat temu miałam zaklipsowanego tętniaka mózgu i mam nadal bóle głowy, lekarze mówią, że jest wszystko ok i tak ma być. Pomyślałam sobie o akupunkturze. Czy może ktoś już próbował takiej metody?
Podstawowa sprawa jeżli była otwierana czaszka to mogą wystąpić/ować zawroty głowy ja tak mam chodzę regularnie na kontrole i mówię oty lekarzowi, któryt wierdzi, że wszystko jest ok i ma rację dostaliśmy drugie życie i cieszmy się tym inni majątylko jedną sznse a my dostaliśmy drugą i cieszmy się życiem. Poz
gość
29-02-2012, 14:09:26

26 grudnia 2011r.mój brat (24lata) dostał udaru mózgu. 2tyg. leżenia w szpitalu, a później miesiąc rehabilitacji. Podczas badań wykryto u niego tętniaka w mózgu. Po dwóch tyg. odpoczynku w domu dostał wylewu podpajęczynówkowego. Szanse na przeżycie były minimalne. Najlepsi lekarze prof. nie dawali mu szansy. Wczoraj miał operację, na którą czekał 2 tyg. po wylewie, ponieważ sprowadzane były specjalnie dla niego stenty z Francji. Po dwóch godz. operacji udało się. Dzisiaj zostaje wypisany z klinika. Po dwóch miesiącach strachu jaki przeżywaliśmy my jako rodzina muszę powiedzieć, że nie wolno tracić nadziei, a co najważniejsze trzeba wierzyć w cud i się modlić, ponieważ to, że brat wyszedł z tego trzeba nazwać CUDEM!!!
gość
13-03-2012, 11:23:41

Mam pytanie - w jakim szpitalu operowany był brat, i dlaczego stenty były sprowadzane z Francji, jak bardzo miały one wpływ na wynik operacji.
gość
19-03-2012, 17:57:07

WIARA czyni cuda!!! Ja wchodzę na forum,ale jakoś nie miałam odwagi pisać.W sierpniu 2010r w wieku 59 lat w momencie zabolała mnie z tyłu głowa ,gdzie ból stawał się nie do zniesienia mogę porównać go do rozsypania się potłuczonej szklanki (jestem niskociśnieniowiec)
Zadzwoniłam po siostrę żeby mnie zawiozła do przychodni,ona myślała że ja żartuję bo wróciłam przed chwilą od niej.W przychodni pani doktor kończyła pracę,ale kazała mi wyciągnąć kartę.Na przyjęcie czekałam aż 30 minut,bo była jeszcze pacjentka z kolejki widziała jak ja cierpiałam,jęczałam ale znieczulicy chyba nigdzie nie brakuje!Jak weszłam do gabinetu to lekarz wezwała od razu pielęgniarki z łóżkiem,włączyli mi wenflon i leki a lekarz uświadamiała mnie że pojadę do szpitala i będę miała operację głowy i mam się na wszystko godzić dla mojego dobra, przyjechała karetka i pojechałam do szpitala już było szybko bo jest obok przychodni .Zrobili tomograf,diagnoza:TĘTNIAK!Wołają helikopter żeby mnie zawieść do szpitala w Łodzi,bo u nas nie operują.ERKA była wcześniej ,jedziemy ja cały czas modlę się jak umie.Robią dokładne badanie diagnoza :pękł tętniak nastąpił wylew podpajęczynkow nie do operacji. Mogę wracać do szpitala w Bełchatowie ,wracam bo bliżej do domu.Leczenie w szpitalu trwało 15 dni kiedy musiałam być pod obserwacją lekarza,jak byłam przyjęta na neurologię ordynator był na urlopie kiedy wrócił i przyszedł na obchód powiedział: szczęściarą jesteś ale tylko ty ,dostałaś drugie życie.Ja powiedziałam to była wola Boża, on: jak tak uważasz niech tak będzie.Jeśli was nie zanudzam to jeszcze napiszę,jak leżałam jeszcze na izbie przyjęć w czekając na helikopter zdążył dojechać syn,byłam tak dzielna i powiedziałam jemu że chciałabym żyć ale jeśli wola Pana Boga będzie inna i będę musiała odejść ma dopilnować młodszego syna żeby się nie załamał i skończył studia (jest między nimi 15 lat różnicy)a samochód ma być dla wnuczki ,bo małżonek nie jeździ ze względu na zdrowie,żadnych pieniędzy na ratowanie mojego życia,tylko modlitwa i wiara może mi pomóc.I tak się stało ,później mi powiedzieli że w domu rozpacz (a mam ośmioro rodzeństwa z tego sześcioro mieszkamy obok siebie) bo wiedzieli czym ta bomba grozi a ja taka dzielna byłam ! Wyszłam ze szpitala we wtorek,a w środę u nas w parafii odprawia się nowenna do Matki Bożej Nieustającej Pomocy ja chciałam tam bardzo być i dziękować za Dar Życia i zdrowia ale wiedziałam że mąż mi nie pozwoli i siostry nie będą chciały mnie wziąć bo nie wolno było mi chodzić,jedynie tylko za swoją potrzebą a tak leżeć aby się krew wchłaniała, a trwa to bardzo długo. To ja wymyśliłam żeby wnuki przyjechali wykosić trawę no i z wnusią pojechałam ,no i moje siostry też.W czasie mszy św. ksiądz ma czytanie o kobiecie która ma krwawienie mózgu.....siostry spoglądają na mnie ze łzami w oczach.Powiem że czuję się dobrze ale wszyscy ganiali mnie jak chciałam coś robić,najbardziej moje siostrzenice bo mieszkają naprzeciwko a synowie w innych miastach to nie widzieli.Nie mogę dzwigać i problem z zakładaniem firanek ale ja nie chcę być zależna i robię już wszystko sama w miarę możliwości ,a nawet teraz żeby wyjść do ludzi to pomagam w opiece nad dzieckiem,ale razem z mamą .Nie można się poddawać,wiadomo że są też gorsze dni ale ja wierzę że będzie dobrze i życzę tej Wiary Wam chorym i Waszym rodziną.Pozdrawiam
gość
20-03-2012, 06:54:53

czytam czytam i nic nie rozumiem..... to znaczy że nie miała Pani zabezpieczonego tego tętniaka po wylewie?

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: