A propos pytania jakie są konsekwencje wykonania zabiegu a jakie jego zaniechania:
Tego nikt nie wie.
Nawet jak masz ucisk na rdzeń – jeden chodzi z tym lata i się jego stan nie pogarsza, inny po kilku miesiącach może mieć już niedowłady.
Jeden po operacji czuje się dobrze całe lata, inny ma problemy.
Jeden wraca na stół po 1-2 latach, inny już do końca życia się tam nie pojawi – przynajmniej nie z kręgosłupem.
Tutaj nie ma wyroczni i przynajmniej na moich wizytach (a konsultowałam się u 6 lekarzy) tylko jeden z nich wprost powiedział mi, że operacja jest konieczna. Pozostali, ze są wskazania do operacji, ale to JA podejmuję decyzję, a nie oni, czy się na nią zdecyduję czy nie. Zresztą ten jeden, który powiedział mi wprost, że powinnam iść, powiedział mi też, że zdarzyło mu się, że w trakcie operacji niestety doszło do paraliżu (prawdopodobnie odbarczył jakieś długo uciskane miejsce i doszło do krwotoku).
Musicie zrozumieć jedną rzecz –ta operacja, poza nielicznymi wyjątkami, nie jest operacją uzdrawiającą w 100% i nikt wam nie zagwarantuje, że po niej będziecie zdrowi tak jak w młodości czy dzieciństwie.
Bogna i Piotr, a kiedyś jeszcze Karolina, to chyba jedyne przypadku jakie znam, że naprawdę czują się po operacji jak całkiem zdrowi. Całej reszcie cos tam pozostaje. Wiem tylko, że jeżeli jest się w tej grupie nieszczęśliwców, u których
dyskopatia się pogarsza szybko, to operacja wykonana za późno może już po prostu nie pomóc nic.
A czasem ma się po prostu tego pecha, że się dyski sypią jeden po drugim i czy je usuniesz czy nie usuniesz, to po prostu będzie po jakimś czasie znów źle na kolejnych poziomach. To nie zależy ani od lekarzy ani od rehabilitantów, tylko od naszych genów. Jedynie ewentualnie złe nawyki to coś, co może dodatkowo takie obciążenie genetyczne wyciągnąć na wierzch jeszcze szybciej.
Tak więc – naprawdę nie ma co się zastanawiać, komuś trzeba zaufać i tego trzeba się potem trzymać bo inaczej zwariujemy. Jak się operowaliśmy, to nie ma co myśleć o tym, co by było gdybyśmy tego nie zrobili. A jak się rehabilitujemy i jest gorzej, to też nie ma co się oskarżać, że się nie operowaliśmy. Idziemy w ciemno – nikt nie wie, co będzie, a jak już się jakąś drogę obierze, to też nie wiadomo, co by było gdyby…..
Moja rada – myśleć pozytywnie, nie nastawiać się na extra luksusy PO (błagam was – nie ulegajcie takiej pokusie, bo potem będziecie czuli się oszukani), tylko na to, że z czasem będzie lepiej.
A przeważnie jest faktycznie lepiej. Ale nie idealnie.
Asia