Reklama:

DYSKOPATIA KRĘGOSŁUPA SZYJNEGO A OPERACJA (29018)

Forum: Dyskopatia kręgosłupa

Forumowicz
12-05-2016, 14:52:24

Witam .Sylwia byłem u dwuch i jednego ortopedy i te diagnozy sie pokrywały.Tak więc trzy jednakowo brzmiące werdykty to i nieszukałem czwartego.Pozdrawiam
piotr19 C-5/C-6,C-6/C7,implanty ;Peek Prevail stabilizacja C-5-C6-C7,4 śróby operacja;13.11.2012.
Początkujący
15-05-2016, 19:01:47

Witam wszystkich...
Postanowiłem tu napisać, bo widzę, że jest to w miarę aktywne forum i ludzie są "zaprawieni" w bojach z szyjami. :)
Post będzie długi (pewnie mało kto przeczyta), za co przepraszam.
Otóż mam 24 lata i kilka miesięcy temu miałem uraz podczas grania w tenisa. Dobiegając do piłki na śliskim korcie chcąc zagrać z backhandu poślizgnąłem się w momencie wymachu i w nienaturalnej pozycji, gdy nogi "odjechały" i bylem prawie w powietrzu, cała siła (grałem z całej siły) uderzenia przeszła na moje ciało, w tym kręgosłup piersiowy i szyjny. Kręgosłup piersiowy skręcił się, a szyja odgięła do tyłu. Na koniec upadłem jeszcze na plecy. Zabolało, chwilę leżałem, ale po tym jak wstałem mogłem wszystkim ruszać oprócz tego, że byłem bardzo obolały. Kilka następnych dni czekałem, aż ból minie (nie mogłem leżeć na prawym boku, skręcać się, podnosić prawej ręki z powodu bólu). Nie minął, ale trochę zmniejszył się. Więc wróciłem do sportu (tenis, siłownia), ale ból znów się zwiększył, bolało mocno, szczególnie w nocy, po treningu. Myślałem, że za wcześnie wróciłem, więc znów czekałem, a ból nie zniknął. Lecz trochę przygasł. Zacząłem nową pracę (po studiach), więc skupiłem się na niej i jak bolało po prostu nie ćwiczyłem, żeby nie bolało bardziej. Po jakimś czasie mogłem się swobodniej skręcać i wydawało mi się, że powoli to mija. Byłem u fizjo, który powiedział, że mam skręcone 2 kręgi (piersiowy), więc musi mnie nastawić. Nastawił mnie i powiedział, że powinno przejść.
Ale nie wszystko przeszło. Szyja dalej bolała i była sztywna, prawe ramię bolało przy podnoszeniu. Choć akurat to mnie nie zdziwiło, bo nie spodziewałem się, że ból ramienia przejdzie od nastawienia piersiowego (wszystko idzie "w dół" raczej).
Ok. miesiąc po urazie, w styczniu, obudziłem się w nocy z dużą sztywnością szyi, lekkim drżeniem mięśni, niepokojem. Na początku myślałem, że się wyziębiłem, jestem chory. Ale to było dziwne uczucie, bo nigdy tego nie miałem. Po ok. godzinie zasnąłem znów i na następny dzień nie czułem się dobrze, ale było dużo lepiej niż w nocy.
Kolejny miesiąc byłem dalej obolały, ale złapałem przeziębienie, które trzymało mnie ok. 2 tygodnie, więc większość zrzucałem na to. Zaczęły w nocy drętwieć mi ręce. Przestraszyłem się, fizjo powiedział: może na niej spałem. Ok. Poszedłem pobiegać. Zdrętwiała mi prawa ręka po bieganiu siedząc przy komputerze. Telefon do fizjo: -przeszło? -tak. -to nic takiego, proszę się nie martwić. Już mi się to bardzo nie podobało, no ale trochę mnie uspokoił. W pracy, siedząc przy komputerze, też czułem "prądy" w ręce - czasem jedna, czasem druga. Strzelało mi też w szyi. sekundę po takim strzeleniu czułem mrowienie w lewej ręce, barku i na twarzy. Uspokojony opinia fizjo śmiałem się z tego, koleżanka z pracy mówiła: idź do lekarza.
c.d.n.
Początkujący
15-05-2016, 19:29:41

c.d.
Zacząłem budzić się z dziwnie ciężkimi nogami. Tak jak zakwasy po sporcie, ale nie uprawiałem sportu (chodziłem tylko na basen i czasami grałem w tenisa). Po rozchodzeniu trochę puszczało, więc myślałem, że może to od siedzenia 8 godzin przy komputerze. Byłem znów u fizjo, powiedział, że mam skręcone 3 kręgi (? dopiero mi nastawił 2 inne) i żebym nie grał w tenisa zanim nie nastawi. Nakleił kinesiotape'y na plecy. Po nastawieniu zagrałem 2 razy w tenisa. 2 dni z rzędu. Pierwszy trening - fajnie, prawie nie bolało podczas gry. W nocy bolało. Drugi mecz na drugi dzień - bolało i nie mogłem kontrolować uderzeń. W nocy z bólu nie mogłem spać. Nie jest dobrze. Tenis idzie w odstawkę, muszę iść do lekarza i chodzić na basen. Parę dni później - drętwieje w nocy reka. Dzień później - drętwieje prawa ręka a leżałem na lewym boku. OK panika = on. Fizjo: jest to możliwe, jak szyja była bardzo przechylona. Ale nie była. Wizyta u lekarza umówiona. Research w internecie: może dyskopatia? Lekka panika (obecnie marzyłbym o dyskopatii)
Coraz częstsze i mocniejsze parestezje w pracy. Przy podbieganiu do autobusu dziwna ciężkość. Ból przy trzymaniu drążka w tramwaju (!), szczególnie przy hamowaniu, jakichkolwiek szarpnięciach. Po pracy chciałem ulżyć plecom, leżąc na twardym. Po wstaniu duży ból szyi. Coś jest nie tak. Budzenie w nocy z drżącymi nogami, po wstaniu strasznie ciężkie. Senność za dnia (alergia?). Poty w nocy, szczególnie w okolicach krocza. Zmiany skórne. Wizyta u fizjoterapeuty: przy lekkim masażu szyi drżenie nóg. Fizjo: prawdopodobnie objawy są potęgowane przez stres, może borelioza, guz mózgu mało prawdopodobny, ortopedycznie jest ok. Wizyta u lekarza: pewnie nic się nie stało, że może ponaciągałem wszystkie mięśnie, ale powinno przejść, chodzić na basen, wzmocnić organizm. Skierowanie na rezonans szyjny "dla świętego spokoju".
Z dnia na dzień coraz gorzej. W nocy zdrętwiała cała prawa strona - ręka i noga. Nie, myślę, wystarczą mi drętwiejące ręce, co do cholery?! Idę na basen - zalecenie lekarza. Strasznie dziwne uczucie, cięzkie nogi po wyjściu z wody i ból po basenie. Zaraz, ból po basenie? Ostatnia nieinwazyjna rzecz, która mogłaby pomóc powoduje ból?!
Postanowiłem przejść się do sklepu. Kupić jakiś prezent rodzinie. Spróbować rozchodzić kręgosłup. 1,5 km ok, po tym dystansie i wejściu po schodach zacząłem "pływać". Co do... Wszedłem do sklepu. Zlały mnie poty. Zacząłem się denerwować (post factum). Wyszedłem. Zrobiło mi się bardzo słabo, bolały nogi. Zadzwoniłem na pogotowie. Drętwieje lewa reka? Nie. Nie przyjechali. Siadłem na chwilę, wstałem i wróciłem tramwajem. Leżałem, przeszło. Kolejny dzień basen. Straszny ból po basenie.
Kilka dni później,mocne drżenie nóg, bardzo ciężkie nogi, ból szyi zwiększony. Research internetowy: mielopatia szyjna. Panika. Straszna. Wiedziałem o istnieniu tej choroby wcześniej, a że miałem kiedyś problemy z kręgosłupem, kiedyś jej się bałem. Telefony do rodziny. Na szczęście bez zawałów. Rezonans magnetyczny, przerywany, bo drętwiały wszystkie kończyny. Problemy z chodzeniem. Zaburzenia czucia w rękach.
c.d.n.
Początkujący
15-05-2016, 19:55:59

c.d.
Telefon do lekarza (ortopeda, ten co wcześniej). Umówiona wizyta na następny dzień. Przejście na życia z dnia na dzień, tzn. dotrwać do wizyty do lekarza itp. Trochę mniej boli siedząc, wszystko inne źle działa. Do lekarza z płytką z rezonansu (bez opisu jeszcze) i wynikami krwi ("trzeba zacząć od najprostszych rzeczy"). Morfologia ok, magnez, potas ok, tarczyca ok. To znaczy fatalnie, bo to nie jest to. Liczyłem najbardziej na tarczycę, bo to się da kontrolować. Magnez nie daje aż takich objawów, poza tym w miarę normalnie jadłem. Daję lekarzowi płytkę rezonansu czekając na wyrok, mówiąc o moich podejrzeniach. Lekarz przegląda, ja pogodzony... Lekarz: "proszę spojrzeć, nie ma ucisku na rdzeń". Ja (w myślach) czyli guz. Ale wyszedłem w lepszym nastroju, bo przynajmniej nie będę warzywem w ciągu roku, a z guzem można walczyć jakoś, jeśli to w ogóle to. Skierowanie do neurologa dobrego, żeby jeszcze przed świętami przyjął, nie da rady. Wróciłem do rodzinego miasta na święta, bardzo osłabiony. Tego dnia obudziłem się i nie byłem w stanie prawie nic zrobić. Ledwo umyłem naczynia po sobie. Do Warszawy już nie wróciłem.
Jedno jest pewne: zawsze może być gorzej. W rodzinnym mieście zaczęła się prawdziwa jazda. Nie byłem w stanie już za bardzo nic zrobić. Jadłem, spałem, korzystałem z toalety. Do objawów doszły napady mocnego pragnienia, nie uzależnione od nerwów (tzn. praktycznie o losowych porach). Straszna słabość, tylko leżę, też na podłodze, jak mnie akurat zetnie. SOR : lekarz: planowo pójść do neurologa. Neurolog: wszystkie odruchy w normie.
Wieczór, spokojny spacer. Co by się nie działo, zachować spokój. Zobaczyć co się stanie. Pierwsze 500 metrów wolno, ale idę. Kilometr: Drętwieją nogi i ręce. Spokój, co by nie było... 1,5 km status quo, 3 km trudności w oddychaniu, ledwo można iść. Nie, myślę, ile jeszcze? Ale nie denerwuje się, bo sobie powiedziałem. Specjalnie, żeby sprawdzić co jest prawdziwe a co "otoczka". Ledwo wróciłem do domu. Mega słabość. Sprawdzam tętno. 60. Zaraz, 60?! Zawsze miałem 80-90 w spoczynku, a przy nerwach >110. Usiadłem. Spokój. Wstałem. Zamroczyło mnie i przewróciłem się. Karetka. Przyjechali. Dowieźli. Zaraz, psychiatra?! Po długiej dyskusji, żeby najpierw mnie zbadali, a później do psychiatry jak chcą. Nie. Dali relanium w tyłek. Wróciłem do domu. W nocy drżenie mięśni nóg znów. Czyli to nie od nerwów. Przestałem już wtedy więc mieć jakąkolwiek nadzieję, że to nerwica. Hydroksyzyna. Nic nie daje.
Lek. rodzinny> skierowanie do szpitala, powrót od rodzinnego, duszności, ból w klatce piersiowej, plucie krwią. Do szpitala (w innym mieście), myślałem, że umieram, tak źle się czulem. W szpitalu zrobili badania i nie wzięli na oddział, bo stwierdzili, że jestem zdrowy.Płuca ok, tylko elektrolity trochę poza normą, ale lekko.
W międzyczasie (prywatnie) rezonans piersiowego, głowy. W głowie coś wyszło więc do szpitala. Powtórne badanie, brak wzmocnienia sygnału po kontraście, więc uznali za znalezisko przypadkowe. W szpitalu leżę prawie cały dzień (byłem ok. 2 tygodnie), ledwo mam siłę dłużej chodzić. Zejście i wejście po schodach jest ciężkie jak godzina gry w tenisa w upale. Przewodnictwo nerwowe w normie. Badania w normie. Wniosek: świr. Oprócz cierpienia fizycznego byłem więc odpowiednio (do diagnozy) traktowany.
c.d. (może powinienem był napisać książkę zamiast tu heh)
Początkujący
15-05-2016, 20:17:09

c.d.
W międzyczasie ile miałem siły, tyle starałem się sam prowadzić "dochodzenie" czytając ile się da. Zawsze w nauce dobrze mi szło (raczej intelektualna część to była moja mocna strona), angielskim posługuję się płynnie, więc to nie było problemem. Wiadomo, Internet to śmietnik wiedzy, ale nawet teraz np. prace magisterskie pisze się w oparciu o źródła internetowe (ja sam robiłem przegląd badań naukowych, które pobierałem z Internetu, tylko że nie studiowałem medycyny, a kierunki ekonomiczne). Dużo czytałem. Na początek po polsku. Jak zwykle - prawie nic nie ma. To, co jest, lepiej nie czytać (z paroma wyjątkami). Niesety tak samo było przy pisaniu pracy mojej. No to angielski. Jest trochę, ale nie za wiele.
Po wykluczeniu guza mózgu, chorób autoimmunologicznych, AIDS (od tego też można mieć mielopatię wodniczkową, wiecie?), skupiłem się na mielopatii i ew. innych, rzadkich chorobach. Borelioza wynik ujemny. Są fałszywe ujemne, ale 2 badania tak dały. Zmiany demielizacyjne w mózgu - może jakaś choroba demielizacyjna np. Devicka (NMO)? Też nie za fajna, w dodatku się ślepnie. Nie, bo to jest napadowe. MS (stwardnienie rozsiane) wykluczone. Może być autoimmunologiczna odpowiedź na wytwarzającego się guza. Hmm, mało prawdopodobne, choć możliwe. Zostaje mielopatia. Wróciła mozliwość, ale przecież rezonans dobry? W szpitalu nie sprawdzę go. Mogę tylko poszerzać wiedzę. Ale ciężko. Problemy ze wzrokiem (akurat one niewielkie), ciśnienie wariuje, puls leżąc 55, stojąc 120. Plus wszystko to co było. Łóżko takie, że zdrowego by bolało.
Po wstępnym zapoznaniu się z artykułami pisanymi przez stażystów, którzy przepisują to, co napisali na innej stronie zacząłem czytać artykuły naukowe. Oczywiście po angielsku, przecież nawet Polacy piszą pa angielsku artykuły. Po polsku prawie nic niema. Ile by się nie czytało, mielopatia szyjna to koszmarna choroba. Po prostu. Nie ciężka, nie nieprzyjemna. Koszmarna, dramatyczna. Skóra się jeży na widok opisu, a relacje ludzi są jeszcze gorsze. Po polsku jest kilka ich w Internecie, są dramatyczne, po angielsku jest podobnie. Nigdy się nie poprawia. Ok. 1/3 po operacji ma nieznaczną poprawę, 1/3 status quo, 1/3 dalej się pogarsza. Bez operacji zawsze się pogarsza. Nie ma okresów remisji. Nie ma szans na "cud". Uszkodzenie centralnego układu nerwowego jest nieodwracalne.
Jeśli zna się język i potrafi czytać, zrozumienie takich artykułów jest o dziwo proste. No chyba że ktoś zakończył edukację na podstawówce. W zasadzie wystarczy czytać ich streszczenia. Najlepiej z pubmedu. Tu jest taki przykładowy artykuł: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3145857/ jakby ktoś chciał.
c.d.
Początkujący
15-05-2016, 20:46:46

Skutecznosć operacji przy mielopatii jest odwrotnie skorelowana z czasem trwania symptomów. Czyli im szybciej tym lepiej. No dobra, ale rezonans wyszedł ok?! No to jazda cervical myelopathy with good MRI w google. Kolejne informacje. Jest to zaskakująco częste. Aha, i mielopatia często jest po urazie, szczególnie jeśli ma się stenozę kanału kręgowego (<13mm to stenoza względna).
Ponieważ straciłem zaufanie do lekarzy (szczególnie tych słabych, ale teraz też do tych "dobrych"), którzy np. na podstawie braku patologicznych odruchów wykluczyli (nie nie stwierdzili, ale wykluczyli) mielopatię [tak to nie działa, patologiczne odruchy nie muszą występowac, a w ogóle to często występują w późnej fazie], stwierdziłem, że sam oglądnę rezonans. Nie jestem radiologiem, ale chyba popatrzeć na obraz i stwierdzić ucisk/wymiary kanału kręgowego (na płytce są narzędzia) to jest zadanie dla podstawówki.
No to sprawdziłem. Stenozę względną mam (w opisie nic nawet o tym nie ma, a trudno jest temu zaprzeczyć), a rdzeń w jednym miejscu (C6/C7) styka się z osteofitami (?), a przy C2/C3 jest bardzo blisko i są też widoczne jakieś małe zmiany. Stąd więc mogą być też problemy z oddychaniem. Wizyta u neurochirurga - nie ma pan odruchu Babińskiego, więc nie ma pan mielopatii. Już nie mówiłem, że nie każdy z mielopatią ma odruch Babińskiego, dałem sobie z nim spokój. Jak jeszcze tylko powiedziałem, że dotyka rdzenia, to odparł, że czasami tak dotyka i o. I że miał pacjentkę, która miała uciśnięty rdzeń i tylko ją bolało. No tak, nie wszyscy z uciskiem są objawowi, ale co jeśli rdzeń jest tylko "dotykany" [na statycznym obrazie - w rzeczywistości może być uciskany oczywiście, bo szyja jest bardziej mobilna niż stabilna]. Internet -> ang -> kobiecie tylko dotyka, a nie tylko nie może chodzić, ale wszystko jej się posypalo. Więc ogólnie, nie stopień ucisku najczęściej decyduje o pogłębieniu objawów, ale długość jego trwania.
Co w takim razie można jeszcze zrobić z badań? Są badania, ale ich (..niespodzianka!) praktycznie nie ma w Polsce. Jest TMS, czyli przezczaszkowa stymulacja magnetyczna, która podobno wykrywa mielopatie i nawet izoluje ją do zajętych poziomów. Jest też fMRI, czyli funkcjonalny/kinematyczny rezonans szyjnego, czyli robi się obrazy w różnych pozycjach szyi, żeby dokładnie stwierdzić co i jak. Tak przy okazji to dowiedziono silny związek "tajemniczej" fibromialgii z pozycyjnym uciskiem rdzenia (PC3), więc większość ludzi z fibromialgią ma problem z rdzeniem. To w ogóle jest ciekawe/dołujące, że o fibro jest masa rzeczy, a o mielopatii bardzo mało, prawie nic. Zero wsparcia, informacji, świadomości choroby.
No ale wracając, byłem u psychiatry, głównie żeby pokazać, że wszystko nie jest ze stresu (a nie stresowałem się za bardzo zanim zaczał się ten koszmar) i psychiatra stwierdziła, że jej to nie wygląda na nerwicę i zdiagnozowała fibromialgię. Dała nawet lek, który zresztą był w USA sprzedawany jako Cymbalta i daje koszmarne efekty uboczne, szczególnie przy odstawieniu (możecie znaleźć info w necie jak ktoś zainteresowany). Ja nieświadomy zacząłem brać, chociaż wiedziałem że mechanicznego urau nie uleczy się pigułkami.
Robię dużo dygresji, ale jak już zebrałem się w sobie, żeby tu napisać, to chcę napisać większość, może komuś kiedyś się to przyda. No ale wracając, obecnie ledwo chodzę (wolno, jak przyspiesze to zaraz żałuję, nogi odmawiają posłuszeństwa), mam mocne bóle głowy, szyi, rąk, nóg, pleców. Drętwienia w nocy. Parestezje. Puchną mi ręce i nogi. Problemy z odychaniem napadowe (szczególnie po wysiłku, po leżeniu w złej pozycji, czasami i w dobrej), depresję i lękowy nastrój (to już jest od samej szyi, do tego dochodzi oczywiście psychika, ale to wtórne - BTW czy wiecie że robili badanie dzieciom z ADHD i wykryli, ze wiekszość z nich miało jakiś problem z szyją i po rehabilitacji/zabiegu (nie pamiętam) przeszlo?), straszną słabość, tzn. tylko coś zrobię i już mięśnie są wyczerpane. Ale to nie jest wina samych mięśni, tylko rdzenia - przewodzenia impulsów. Ręcę i nogi puchną, bo złe jest też przez to krążenie (przy rdzeniu uciskane też może być np. tętnica kręgowa). Ogólnie nasilenie tych wszystkich objawów jest bardzo silne, praktycznie nie da się funkcjonować, tym bardziej że ruch pogarsza sprawę. Np. po wizycie u lekarza w innym mieście leżałem w łóżku 15 godzin w jednej pozycji. I nie że mi się tak chciało, tylko nie byłem do niczego zdatny.
Początkujący
15-05-2016, 21:10:04

Tak naprawdę od 2 miesięcy tylko wegetuję, nie jestem zdolny do pracy i utrzymuję się dzięki rodzinie. Ok, to choć zasiłek? Haha, powodzenia w walce o zasiłek jak ma się mielopatię (chyba że już dojdzie do paraliżu, na to można czekać, ale spokojnie, to przyjdzie). Codzienna ta wegetacja okupiona jest cierpieniem. Nie chodzi nawet o cierpienie psychiczne, jest duże fizyczne. A na bóle neuropatyczne leki przeciwbólowe nie pomagają zawsze. Z zewnątrz nie widać choroby. Mówią mi nawet, że dobrze wyglądam. Ale wolałbym mieć najpodlejszy wygląd, ale móc funkcjonować.
Z aktywnego młodego człowieka stałem się praktycznie kaleką (bo uważam taki stan za kalectwo). Nigdy nie lubiłem ideologicznych wstawek w różnych wypowiedziach, ale ... zawsze starałem się być dobrym człowiekiem. Nie oszukiwałem, nie kradłem, nie kłamałem. Co z tego mam? Życie jest niesprawiedliwe, oj to prawda. Nie pomaga nic, choroba postępuje. Płacz nie pomaga. Rozmowa nie pomaga. Szczególnie jak ludzie mówią "będzie dobrze". Nie będzie. Będzie gorzej. Może jeszcze można zatrzymać postęp? Ale i tak na jakiś czas tylko. I to nie jest pesymizm. Taka jest prawda. Czasami w życiu lepiej być głupim. Wtedy się ma nadzieję. Ja zawsze miałem realistyzne podejście do życia i teraz jestem świadomy tej sytuacji. W dodatku choroba wpływa też na zdolności kognitywne. Nie mogę się skupić. Ciężej mi cokolwiek robić. Wiem, że teraz jestem innym człowiekiem (to, kim jesteście teraz, już nigdy tym nie będziecie). Przepraszam za takie wstawki, ale traktuję tą wypowiedź jako swoiste epitafium. Możecie to usunąć, ale teraz płaczę. Wobec bezsilności, bezradności. Grając w tenisa zawsze walczyłem do końca. Teraz nie ma nawet jak walczyć. Jest tylko zjazd w dół. I koniec. Tak kochalem życie. A już nigdy mi nie wróci. Teraz tylko moge kuśtykać na spacerze, po którym zwijam się z bólu. Znajomi się odsuwają. Zdrowy nie zrozumie chorego. A ja tak chciałbym normalnie żyć. Nie ma emotikonki płaczu. Ludzie chcą tylko dobre wiadomości. Przepraszam, piszę jakbym do Was mówił. Możecie mieć mnie za świra, ale dzielę się tym z Wami.
Jeśli ktokolwiek doczytał do tego momentu, na koniec, ponieważ mam czasami jeszcze momenty oporu i walki z chorobą, czy możecie mi może jakoś pomóc? Może ktos miał podobny przypadek? Ktoś zna lekarza, który się zna i np. może jeszcze po laminoplastyce nie będę tak cierpiał. Albo wie czy są te badania gdzieś w Polsce (TMS i fMRI). Dzięki. Jest też ten ból, że oprócz cierpienia jestem tylko wrzodem społeczeństwa, bezużyteczny. Pisałem pracę o wzroście gospodarczym. Już nigdy się do niego nie przyczynię.
Nawet jeśli są chwilę, kiedy czuję się trochę lepiej, tzn. nie boli tak strasznie i mogę usiedzieć, to wtedy siadam psychicznie. Całe życie uczyłem się różnych rzezcy, żeby kiedyś to wykorzystać, a wszystko zostało brutalnie przerwane. Może gdyby trener nie kazał obiegać forehandu i grać z całej siły... może teraz realizowałbym się w wymarzonej pracy, którą dostałem i którą musiałem porzucić.
Nie wiem co napisać pozytywnego na koniec. Niestety mnie już nic nie czeka. Mogę tylko zostawić przekaz: korzystajcie z życia, póki możecie. Bo jest piękne. I bardzo kruche.
M
Forumowiczka
16-05-2016, 06:55:10

Treść zablokowana przez moderatora

gość
16-05-2016, 09:12:32

Zepsuty24 nie poddawaj się!
W pełni cię rozumiem, mnie też wysyłano do psychiatry, też wyłam w poduszkę, też
MRI nie wskazywało na ucisk rdzenia a nogi drżały, nie mogłam zejść po schodach, nawet kołdra" ważyła tonę ".
Teraz po prawie roku od zabiegu / c5/c6- modelowanie worka oponowego- implant stały / okresowo pojawiają się objawy w kończynach górnych i dolnych. Ostatnio ratowałam się u osteopaty- metoda kranialno- sakralna i jest lepiej.
Skontaktuj się z Hammer/ to guru na tym forum - pozdrawiam serdecznie pani Zosiu 😊 / .
Nie daj się, pisz tu na forum - wielu z nas ma podobne doświadczenia.
Trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie
Kamila
Kamila 18.06. 2015 - C5/C6 - Implant Synthes
Forumowiczka
16-05-2016, 09:53:30

Dziękuję za pozdrowienia:) dzięki sile przywiązania do naszego wątku co jakiś czas czytam zaległości.
Zepsuty24, obejrzyj proszę sobotnie wydanie programy Uwaga
http://uwaga.tvn.pl/reportaze,2671,n/jezeli-ktos-chce-popelnic-samobojstwo-to-jego-problem,202382.html
Nie sugeruj się zalinkowanym tytułem, reportaż dotyczy boleriozy.
W Twoim poście jest wiele informacji zbieżnych z wypowiedziami uczestników reportażu. Nie chcę snuć teorii spiskowych na temat boleriozy, że wszystko co niejasne można pod nią podczepić ale może uraz na korcie i wystąpienie objawów jest przypadkowo zbieżne. Jeżeli pogłębiona diagnostyka neurologiczna nie wniesie nic nowego w rozpoznaniu to może warto temat boleriozy pociągnąć. W medycynie nie wszystko jest zero jedynkowe jak sugeruje jeden z lekarzy w reportażu.
Siły i powodzenia Ci życzę Z.

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: