Karolina to był może zbyt krótki skrót myślowy :).
Nogi mogą oczywiście drętwieć od szyi.
Chodziło mi o coś innego - dopóki przewodzenie w rdzeniu nie jest zaburzone nie powinno się każdej słabości nóg łączyć z
dyskopatią szyjną - a ja przed operacją łączyłam. Najpierw musi być prawdziwy ucisk rdzenia, a dopiero potem od tego objawy.A skoro za rdzeniem był jeszcze paseczek płynu, to prawdziwego ucisku nie było, bo jakby był, to by rdzeń sie docisnął z drugiej strony do kanału i by ten płyn wyparł na tej wysokości.
Jak mi to lekarz wytłumaczył od razu zniknęło moje wrażenie ciężkich nóg.
Chodziło mi o potęgę autosugestii.
Ten sam lekarz jednak mówił, ze takie stany mogą się zmieniać i radził operację.
Moje objawy przed operacją też się wyciszały - tak jak u Elby. Miałam tylko od czasu do czasu mrowienie ręki i czasem pobolewanie ale już lekkie. Plus mrówki w stopach aż do łydek (to było od tego przytulania sie dysku do rdzenia i dotykania go).
Ja zdecydowałam się mimo wszystko na operację. Trudno mi powiedzieć, czy to było najlepsze rozwiązanie, czy najlepszym było odwlekanie i czekanie na pogorszenie.
Nie dowiem się tego, bo nie wiem jak wyglądałby mój stan obecnie bez operacji. Wiem tylko, że by mnie leczono psychiatrycznie :) nie udźwignęłam tego strachu.
A jak tam teraz wygląda dowiem się w lipcu z kontrolnego MR. Nie przyspieszam już tego prywatnie - po co? Poczekam. jeszcze znów sie czegoś niepomyślnego dowiem, a moja psychika mnie podkręci
to moja pięta achillesowa.
A tak? czuję się dobrze, pracuję już cały rok po operacji, czasem pobolewa ale chyba tylko od zrostu, zresztą to jest lekkie. jestem dobrej myśli.
Asia