Witajcie,
Beciu, bardzo mi przykro, wielkie wyrazy współczucia, to smutne kiedy odchodzi ktoś tak bliski naszemu sercu.
U mnie minęły trzy tygodnie od operacji. Czuję się bardzo dobrze jeśli można tak powiedzieć w tej sytuacji. Trochę boli ale nazywam to głaskaniem w porównaniu z tym co było przed operacją. Mówię sobie że musi trochę boleć bo dzięki temu nie zapominam trzymać głowy na karku. Gdyby nie to zapomniałabym, że miałam jakąś operację. Boli na tyle że od wyjścia ze szpitala połknęłam raptem ze trzy nurofeny.
Na początku miałam dosyć duże bóle barków. Szczególnie z drugiej strony - lewej. Wydedukowałam że to moje napięte mięśnie. Dostałam jakiś lek na zwiotczenie mięśni, ale nie bardzo pomagał. Zaczęłam łykać dużo magnezu i ostercal, brać ciepłe kąpiele i teraz spina mnie dopiero wieczorem kiedy jestem już zmęczona.
Staram się dbać o siebie, jeść dużo wapnia na kości, odpoczywać. Dom staram się utrzymywać na stałym poziomie z głową w chmurach.
Codziennie coś zrobić, a to zetrzeć kurze. Pozamiatać. Poprosiłam męża o wprowadzenie udogodnień, jestem wysoka więc muszę mieć przedłużonego mopa i szczotkę do podłogi i wysoki odkurzacz(ale uwaga, mój mąż na razie odkurza) , żebym nie musiała się schylać. Ja wstawiam pranie - mąż wyjmuje - obok suszarek podłogowych mam stolik, więc takie lekkie rzeczy typu bielizna mogę sobie powiesić sama.
Skutki uboczne operacji miewam, to są dosyć częste
zawroty głowy ale nie spodziewałam się cudów, chociaż jestem bardzo wdzięczna lekarzom że zdjęli mi ten ból z barków. Wiem że wyższe poziomy też są w kiepskim stanie więc staram się o tym pamiętać. Wstaję wolno, wolno chodzę.
Rzeczy ekstremalne to mycie głowy, nie mogę jej odchylić do tyłu, oraz jazda samochodem, dwa dni później muszę odchorować.
Są też i dobre strony mój mąż stwierdził, że w końcu czuje się potrzebny, że zawsze taka Zosia samosia byłam, czuje że teraz ma kobietę w domu. Bardzo mi pomaga.
Rozpisałam się, sorry:)
Pozdrawiam serdecznie
Aga