Witam wszystkich bardzo serdecznie. Piszę tutaj pierwszy raz z nadzieją, że znajdę pomoc i usłyszę kilka pożytecznych rad..
Mój narzeczony Andrzej ma 22 lata, 11 grudnia 2007r trafił do szpitala zakaźnego w Gdańsku z rozpoznaniem zapalenia płuc, ropnia mózgu w płacie czołowym (4/6cm) i zapaleniem opon mózgowych. Po miesiącu leczenia była widoczna znaczna poprawa. Zaczął normalnie chodzić, jeść, funkcjonować, myśleć. Jedynie z pamięcią były problemy.Ropień jak się okazało, przebił się do komory bocznej mózgu. Niestety po nowym roku, w ciągu kilku dni, Jego stan się bardzo pogorszył. Okazało się, że dostał
wodogłowia.Trafił na neurochirurgię, gdzie miał zrobiony początkowo drenaż. Okazało się jednak, że w wyniku zrostów pozapalnych została zablokowany przepływ międzykomorowy, i dren drenuje płyn tylko w jednej strony. W efekcie po założeniu zastawek po lewej i prawej stronie i w sumie 5 z tym związanych operacjach, zapadł w śpiączkę. Po 3 operacji jeszcze był z Nim kontakt, siedział, patrzył ładnie oczkami, mówił. Po 5 operacji niestety już tylko miał oczy otwarte, nie ruszał się i tylko mruganiem odpowiadał na pytania. W śpiączce jest od 31 stycznia. Początkowo w ogóle się nie ruszał. Po około 3 tygodniach zaczął delikatnie mrugać oczkami. Gdy Jego stan kliniczny się poprawił (wyleczono posocznicę którą miał w między czasie, poprawił się oddech i ciśnienie) został przeniesiony z powrotem do szpitala zakaźnego. Teraz jest tutaj 2 tygodnie. Jak się rozbudzi troszeczkę, to otwiera do połowy oczy, mruga powiekami. Jak ktoś coś powie, ewentualnie do Niego podejdzie, wodzi gałkami w stronę danej osoby. Lekko nawet czasami przekręca głowę. Jeszcze ok 3 tyg temu reagował sporadycznie ściskaniem ręki na prośbę. Teraz niestety tego nie ma. Prawie w ogóle nie rusza rękoma. Teraz czasami otwiera szerzej oczy na prośbę. Ewidentnie się rozbudza jak ktoś przychodzi. Niestety dodatkowy problem jest z oddechem. Andrzej ma wrodzoną płucną przetokę tętniczo- żylną, która powoduje, że Jego organizm jest niedotleniony. Ma dosyć często bezdechy, w których od pewnego czasu odgina głowę do tyłu, otwiera buzię i unosi obydwie ręce ku górze, zginając w łokciach. Oddycha sam, ma rurkę tracheostomiczną. Lekarze wyganiają nas ze szpitala, tłumacząc że ich rola się skończyła. Swoją drogą uważają, że zmiany które zaszły w głowie są nieodwracalne i Andrzej się nigdy nie obudzi. Trzeba tylko stać i czekać na śmierć. Straszne! Ja ciągle wierzę, że się obudzi, bo dopóki oddycha, jest nadzieja.. Choć rezonans który miał robiony tydzień temu wykazuje mniejsze zmiany niż ten sprzed 2 miesięcy. Może więc powoli to wszystko się cofnie?
Ale moje pytanie brzmi. Co dalej robić? Gdzie Go zabrać? Wiem, że są różne ośrodki opieki. Do bydgoszczy się nie dostanie, bo ma za mało pkt w skali glasgow. Boję się Go zostawić bez opieki lekarza. Już 2 razy miał sytuację, w której flegma przytkała Mu rurkę i odcięła dopływ tlenu. Na szczęście raz byłam ja przy nim a drugi raz mama, więc szybko zareagowałyśmy. Oni nawet nie chcą Mu dać czegoś, co monitorowałoby chociaż saturacje w nocy, gdy jest sam. Przecież jak sie to powtórzy, a nikogo nie będzie obok, to się udusi. Jestem przerażona. Nie wiem, czy powinien wrócić do domu? Moim zdaniem to zbyt niebezpieczne w Jego stanie. Co robić? Bardzo proszę o jakąś radę...
Znalazłam książkę "Urazy pnia mózgu" prof.Jana Talara. Bardzo chciałabym ją kupić, ale niestety nigdzie nie mogę dostać. Wszędzie nakład jest wyczerpany. Może ktoś ma tą książkę i już z Niej nie korzysta? Odkupię ją chętnie i będę niezmiernie wdzięczna za pomoc...