My z synem wracamy do domu. Prawie pół roku w szpitalu, OIOM,
neurologia,
rehabilitacja neurologiczna. Są postępy, są też następstwa niedotlenienia które martwią. Ciągle niema takiego ciągłego kontaktu czy objawów świadomości. Są małe ruchy kończyn, ale to lekarze spisują na mioklonie. Widać że słyszy, zwraca oczy w kierunku dźwięku, nie wiadomo czy widzi. Mamy też wydzieliny, odsysamy, na szczęście nie mamy tracheostomii. Trochę ustąpiła spastyka i da się na 120 stopni rozgiąć ręcę i na 90 stopni zgiąć nogi. Teraz ostatnie przygotowania, mamy lóżko, materac, pionizator, wózek, ssak, do zakupienia został pulsoksymetr.
Słyszałem że po powrocie do domu osiąga się zwykle większą poprawę, proszę napiszcie jak to u was, czy faktycznie po powrocie coś się poprawiło?
Co do większej pomocy i ilości fundacji dla dzieci, jest tego dużo, ale mając dziecko w śpiączce i pisząc do wszystkich, w tym do WOŚP udało się na razie otrzymać pomóc w postaci wynajętego ssaka(za 100 zł kaucji) i kilka zajęć rehabilitacyjnych oraz masaż dwa razy w tygodniu. Więc tak wygląda rzeczywistość. Tak niestety wygląda rzeczywistość, a nie jak w czasie reklam wyciągających 1% podatku. Co do ośrodków, to niestety to opcja nie dla nas, nie wiem co musiało by się stać by mógłbym komuś oddać swoje dziecko, to jest ważniejsza część mnie...