morticja 2012-01-23 11:20:49 Oczywiście wierzę w tatę i mówimy mu to każdego dnia,że jest super facetem i jest straszne dzielny.Kazdy mały gest w kierunku wybudzenia nas cieszy.Jedynie martwi nas co dalej kiedy Pani odrdynator powie czy Państwo coś mają zaplanowane bo stan pacjenta się unormował i może ZOL?Nie widzę taty w zolu mama moje jeszcze bardziej gdyż na miejscu nie mamy żadnego,ja nie mieszkam docelowo tutaj teraz jestem aby trochę pomóc ale na koniec kwietnia mam poród więc muszę wracać.Nie byłoby problemu aby zabrać tatę do mnie ale konczymy budować dom i gotowy będzie na czerwiec.Praktycznie mama zostaje tu sama ze wsparciem mniejszym lub większym rodziny ale wiecie ,że na to nie można liczyć w 100%.No jest tez brat ale on tez pracuje bo za coś tzreba żyć.Mama i brat dają z siebie wszystko ale wiem,że jeszcze trudniej będzie jak tatę gdzieś przewieziemy.DLatego osobiście myślę bardziej o ośrodku rehabilitacyjnym mieszkamy w dolnośląskim Głogów i tu jest problem bo nie mogę nic znaleźć sensownego.A zleży nam na rehabilitacji w głównej mierze bo samo leżenie jakie zapewnia zol to nic.Pewnie nie tylko my mamy taki dylemat.
morticja,witam,bardzo dobrze ,że wierzycie w poprawę zdrowia taty ,wiara czyni cuda i miłość najbliższych.Co do ośrodka rehabilitacyjnego to najlepiej jak szpital wypisze skierowanie , w tym roku weszły nowe przepisy ,które na razie są rygorystycznie przestrzegane przez ośrodki ,tzn mogą przyjąć nie pózniej jak miesiąc od wypisu ze szpitala. A dobre ośrodki to : Tarnowskie Góry "Repty", Kochcice, Osińska Góra,Busko -Szpital wojskowy,Goczałkowice, Ustronie -szpital rehabilitacyjny, Zakopane -szpital rehabilitacyjny.Najlepiej zadzwonić i dowiedzieć się jakie są warunki przyjęcia i ordynator neurologi powinien wysłać skierowanie.Wiem,wiem ,że jest to dużo załatwiania ale warto.Mój mąż wrócił do domu po 9 miesiącach "tuptający" do łazienki,je sam lewą rękę ,nie mówi i nie wszystko rozumie ale jest ze mną, a to bardzo dużo .Lekarze mi mówili ,że będzie jak roślina /tak było 3 miesiące/ ale ja się nie poddałam i walczyłam ze wszystkich sił i udało się. Też zostałam w jednej sekundzie ze wszystkim sama,zawaliło się wszystko,marzenia,plany itp.Mamy syna ,ale mieszka za granicą i póki jeszcze daję radę to nie chcę go angażować ,przecież ma rodzinę, pracę itd.Wierz mi ,że czasami jest bardzo ciężko ,ale jeden gest jak np. uścisk dłoni i człowiek wszystko co złe zapomina. Chętnie odpowiem na gnębiące Cię problemy ,przeszłam przez to osobiście ,ale jestem osobą upartą i dociekliwą i jeżeli chodzi o moją rodzinę ,to nie ma dla mnie spraw nie do załatwienia, wypchną drzwiami to wejdę oknę i zrobię wszystko dla swoich bliskich. Głowa do góry i do przodu.Powodzenia i pozdrawiam.Gosia