SMA - rdzeniowy zanik mięśni. Na pierwszy rzut oka samo użycie wyrażenia SMA nikomu nic nie mówi. Dopiero gdy wdroży się w temat, wyjaśni pewne zagadnienia i spotka kogoś z tym schorzeniem to zaczyna się rozumieć na czym ono polega. Chcemy Państwu przedstawić niesamowitą historię dwóch chłopaków, którzy na co dzień są aktywnymi blogerami piszącymi o górach i podróżach. Łukasz Kocewiak i Szymon Żoczek postanowili wybrać się na najwyższą górę Ameryki Północnej - Denali - dedykując wejście dzieciom z SMA. Ktoś zapyta, ale dlaczego SMA, po co dokonali takiego trudu oraz czemu weszli akurat na tę górę? - wszystkie odpowiedzi znajdziecie Państwo w wywiadzie, który przeprowadziła z Łukaszem i Szymonem nasza redakcyjna koleżanka (prywatnie również blogerka górsko-podróżnicza) Katarzyna Irzeńska. Zaparzcie herbatę i czytajcie :)
Wyprawa na Denali zakończona sukcesem, szczyt zdobyty, ale wy przecież zrobiliście coś więcej. Opiszcie czytelnikom jaki był cel wyprawy na najwyższą górę Ameryki Północnej?
Szymon Żoczek: Celem było rozpowszechnienie wiedzy o SMA. Dużo osób nie wie co to jest. W wyprawie towarzyszyły nam maskotki Ingi i Igorka, którzy zmagają się z tą chorobą. Ja miałem Baranka Dusia, który szedł w imieniu Igorka, Łukasz – świnkę Peppe. Z pewnością maskotki działały na nas bardzo motywująco. Dla nas każdy krok podczas zdobywania Denali był walką. Dla tych dzieciaków taka walka jest każdego dnia. Liczymy też na to, że przez poszerzanie informacji o SMA znajdą się osoby, które będą w stanie pomóc tym dzieciakom.
Denali (dawniej McKinley) ma 6190 m n.p.m - jak wyglądały Wasze przygotowania do zdobycia góry. Czy na górę można wejść, czy trzeba już tu włączyć element wspinaczki? Jakie są Wasze dotychczasowe doświadczenia z górami wysokimi?
Łukasz Kocewiak: Wyprawa w każde góry wysokie wymaga rzetelnego przygotowania i sporego doświadczenia. Składa się na to szereg czynności, do których trzeba rzetelnie podejść. Chodzi tu przecież o bezpieczeństwo całego zespołu. Są to m.in. uzyskanie wszelkich potrzebnych zezwoleń, wymagający trening fizyczny, odpowiednie nastawienie psychiczne, należyta dieta, wszelkie aspekty związane z logistyką, ekwipunek, wnikliwe przestudiowanie drogi na szczyt, szkolenie z pierwszej pomocy i ratownictwa górskiego, komunikacja, ubezpieczenia itp. Dość sporo tego wszystkiego, prawda? :)
Myślę, że można to już nazwać wspinaczką, tzn. używamy lin, raków, czekanów i niejednokrotnie trzeba używać rąk przy stromych podejściach lub przeciskaniu się przy skale. Denali jest charakterystyczne pod względem długości dnia w sezonie - powyżej 14ooo stóp, słońce już praktycznie nie zachodzi - oraz niskich temperatur. Wydaje mi się, że warto wejść wcześniej już na jakiś siedmiotysięcznik przed wyjazdem na Alaskę. Wcześniej już byłem na Aconcagui, Piku Lenina, Noszaku, więc aklimatyzacja i radzenie sobie w niskich temperaturach nie były szczególnie uciążliwe.
Szymon: Przygotowuję się głównie biegając/chodząc po górach – Beskidach. Siłownia, rower, pływanie. Duży nacisk kładę na treningi wytrzymałościowe. Oczywiście trzeba też pamiętać o regeneracji - sauna, masaż.
Wspinaczki po pionowych ścianach na szczęście nie było J. Jednak zdarzały się momenty gdzie czekan był bardzo przydatny, głównie na bardziej stromych podejściach.
fot. Kartka z podróży
Przygodę z górami wysokimi rozpocząłem pod koniec liceum w 2013 roku zdobywając Mont Blanc. Później przyszedł czas na Elbrus, Aconcaguę, Kilimandżaro i w końcu Denali :). Po zdobyciu Elbrusa narodził się w mojej głowie pomysł aby zdobywać szczyty należące do Korony Ziemi (najwyższy szczyt każdego kontynentu).