Gość 2017-02-10 11:03:32
Nie mozna tracic nadziei, choc sam wiem ze to nie jest latwe. Osobiscie przezylem bezsenne noce, az mnie sciskalo, nic nie jadlem, nie wiedzialem co ze soba zrobic po tym jak moj tata dostal wylewu (krwotoczny rozlegly), lat 67. Prawdopodobnie wylew rozprzestrzenial sie kilka dobrych godzin, co najmniej 8-10.
Tato ok 20ej slabo sie czul i postanowil sie polozyc. dosc czesto mial takie oslabienia bo choruje na nadcisnienie, cukrzyce, miazdzyce i migotanie przedsionkow (wszytko co moze sie przyczynic do udaru). O 5ej nad ranem zaczal wymiotowac i tracic kotkat ze swiatem. Nie mogl ustac ani usiedziec o wlasnych silach. Przez 4dni w szpitalu (bo tyle na razie lezy) od 6.02 na intensywnej, podlaczony po tlen, sonde do nosa itp. caly czas spal, nie otwieral oczu nic sie nie ruszal. Nie bylo z nim kontaktu- Lekarze mowili, ze jest ciezko bo wylew jest rozlegly. Dzisiaj 10.02 przyjeechalem do szpitala jak zawsze z nim troszke posiedziec, wchodze patrze a moj tato na mnie patrzy, podchodze i mowie do niego Czesc tata, a on do mnie czesc, pytam czy wie kim jestem a on tak jestes Krzysztof moj syn. Na chwile obecna rusza troszke prawa noga i reka, lewa strona niestety w ogole ale patrzac na to co bylo to juz jest sukces! Mam nadzieje ze taraz z dnia na dzien bedzie juz tylko lepie, z miesiaca na miesiac a nawet z roku na rok. Dlatego nie mozna tracic nadziei, ja ja stracilem a dzisiaj odzyskalem na nowo! Czeka nas dluga droga, nie bedzie latwo ale trzeba walczyc!
Krzysztof