Hej mam na imię Ania. Mam 21 lat tyle samo co Mój Narzeczony bo to o Nim historia. Jesteśmy ze sobą od 6 lat a rok temu się zaręczyliśmy. Wszystko stało się 6 stycznia 2015 roku. Godzina 22, wielki krzyk, ból, strach, pogotowie. Został przewieziony do szpitala w Elblągu. Badania - diagnoza - pęknięty
tętniak w przedniej, lewej części mózgu - operacja. Rano o 8 miał operację, która trwała 3 godziny. Wielkie oczekiwanie na dobre wiadomości. Operacja się udała, tętniak został zaklipsowany. Potem trafił na oiom, na którym spędził 3 doby. Był w śpiączce farmakologicznej z powodu dużego
obrzęku mózgu i krwawienia podpajęczynówkowego. Organizm miał na tyle silny, że dwa razy się wybudził ze śpiączki farmakologicznej i walczył z respiratorem, co było wielkim szokiem i zdziwieniem dla lekarzy. Potem lekarz nam orzekł, że musimy czekać dwa tygodnie (stwierdził, że w ciągu tych dwóch tygodni może stać się wszystko i nic i trzeba tylko czekać, nie wiadomo czy przeżyje czy też nie). No nic ... Trzeba było czekać. Wszystko było ok, poznawał wszystkich i wszystko pamiętał. Był otumaniony ale wiadomo to przez ilość leków, które dostawał. Trzeba było wszystko przy Nim robić ale to nie był żaden problem dla mnie, ponieważ miałam (i mam nadal) włączone pozytywne myślenie. Niestety na 7 dobę po operacji dostał zawału mózgu co spowodowało paraliż prawostronny oraz mowy. No i trzeba było od tego czasu liczyć kolejne dwa tygodnie niepewności. Lekarze chcieli Go drugi raz otwierać ale nie chcieli tego robić, ponieważ gdyby to zrobili to już byłoby wiadome w 100%, że nigdy już nic nie powie, nie ruszy ręką ani nie będzie chodził, więc zaczęli Go nawadniać. Jeśli organizm silny to zwalczy i to. No i się udało. Minęły dwa tygodnie i lekarze stwierdzili, że wszystko będzie już ok. Potem zaczęła się
rehabilitacja. Najpierw w ruch poszła noga i po 2 tygodniach stanął na nogi i uczył się chodzić. Mowa również postępowała do przodu ale baaaaardzo powoli a ręka się nie ruszała dośc długo czasu dopiero w drugim szpitalu ruszyła. 12 lutego został wypisany ze szpitala i przeniesiony na oddział rehabilitacyjny, gdzie jest do dnia dzisiejszego i zostanie tam do początku maja. Chodzi już sam bez pomocy (jest tylko problem ze stopą, ponieważ od kostki w dół ma czucie lecz jeszcze nic się nie poruszyło oraz lekko utyka ale to jest jeszcze do wyćwiczenia), zaczyna się również usamodzielniać (pójdzie sam do toalety, umyje się również sam), dwa tygodnie temu ruszyła ręka (podnosi ją do góry i na dół w lekkim jeszcze zgięciu), dłoń również ruszyła (był problem ponieważ miał zanim mięśni w palcach co spowodowało ogromny zacisk, z którym nie mogliśmy dać sobie rady ale od tygodnia chodzi na tzw. wirówkę i zacisk puścił, zegnie palce do końca ale ma problem z ich wyprostowaniem ale wyprostuje), no a mowa... No cóż nie jest kolorowo. Idzie się z Nim dogadać ale jest ciężko bo On chciałby 'już, teraz, w tym momencie' (zawsze taki był i to się nie zmieniło) a także zbyt nerwowo do tego podchodzi no i przede wszystkim łapie MEGA doły. Mówi coraz więcej, zapamiętuje coraz więcej ale jeszcze dłuuuuuga droga przed Nim. Ma problemy z pamięcią ale tylko przy mowie, np. powie coś a potem nie pamięta już jak to powtórzyć, bo zapomina jak ułożyć odpowiednio usta, język, żeby. Ogółem pamięta wszystko, nawet PIN do konta bankowego czy hasło na Facebooka albo pocztę. Już umie wszystkie litery z alfabetu. Przez mowę ma problemy z pisaniem i czytaniem, tzn. przeczyta ale nie wie co, nie rozumie sensu tego co czyta. I to Go najbardziej drażni, że nie może porozmawiać normalnie, tak jak zawsze. Już nawet moje słowa do Niego nie docierają. Wcześniej było tak, że to co ja powiedziałam to było święte i się mnie słuchał hehe :D (tak było jeszcze z tydzień temu) a teraz nic do Niego nie dociera. TERAZ ZWRACAM SIĘ DO WAS I MAM NADZIEJĘ, ŻE KTOŚ MI POMOŻE BO TO MI RÓWNIEŻ NIE DAJE SPOKOJU. Czy On będzie w ogóle kiedyś mówił? Czy to wróci? Lekarze cały czas mówią, że potrzebuje czasu i wgl i nie wiem czy po prostu nie chcą nas martwić tym, że On nie będzie mówił... A jeśli tak to długo trwa taki powrót mowy? Na prawdę będę wdzięczna za jakąkolwiek pomoc. W Wielką Sobotę przyjeżdża na przepustkę do domu. Już się nie mogę doczekać!
Dziękuję i pozdrawiam Ania.