Reklama:

śpiaczka (15631)

Forum: Neurologia - forum dla rodziny i pacjenta

gość
24-09-2007, 16:47:00

Witam.

Jestem studentką szkoły filmowej. Od jakiegos czasu śledzę wpisy na forum.
Absolutnie podziwiam was, wasza siłę, poświecenie i miłośc do bliskich. Brak mi słów.
Juz dawno chodzil mi taki pomysl po glowie a teraz po tym jak trafilam na to forum tym bardziej chcialabym go zrealizowac.

Chciałabym nakręcic film dokumentalny o osobie znajdującej sie w stanie śpiączki.

Osoby które byłyby ewentualnie skłonne wziąc udział w takim projekcie bardzo proszę o kontakt.

Za wszystkich trzymam kciuki i pozdrawiam gorąco
Nie poddawajcie sie


moj mail:
cineita@gmail.com
gość
24-09-2007, 17:40:00

Aniu ta klinika jest klinika wyłacznie prywatną i faktycznie kosztuje prawie 13 tys za 4 tygodnie.Ogólnie stan taty jesli chodzi o sprawnośc ruchowa to nie ma zbytniej poprawy, ale ogolnie zaczyna wykonywac coraz wiecej poleceń
Agnieszka pewnie nie pisze bo jest z tata i nie ma dostepu do internetu.Kasia i Justyna sa z mama w Bydgoszczy ale niewiem co tam doklanie u nich slychać

pozdrowionka
Magda
gość
24-09-2007, 18:36:00

Bardzo prosze o pomoc w interpretacj wyni8ku KT glowy:
"TK glowy, badanie dwufazowe: Liczne, podkorowe ogniska hypodensyjne rozsiane obustronnie, głównie na sklepistości. Nie ulegają one wzmocnieniu kontrastowemu. Obraz TK niespecyficzny dla zmian naczyniopochodnych. Uklad komorowy symetryczny, nieposzerzony, nieprzemieszczony. Móżdzek oraz pozostale struktury tylnego dołu czaszki niezmienione."


gość
24-09-2007, 19:59:00

Ula napisz mi ile picia podajecie w ciągu dnia mężowi i co tam u was słychać jak z tym cewnikiem?
gość
25-09-2007, 13:31:00

Witam wszystkich forumowiczów,nie pisałam już przez jakiś czas.Przypominam więc,że mój tata miał zawał był w śpiączce po reanimacyjnej obecnie w stanie wegetatywnym.Przebywa na OIOM od ponad miesiąca.Znalazłam coś ciekawego(Poniżej artykuł) i zastanowiło mnie dlaczego u mojego taty(przypadek identyczny jak opisany niżej) nie zastosowano hipotermii choć jest to duża szansa a może jedyna dla osób po zawale z niedotlenieniem mózgu.
Udałam się więc do lekarza prowadzącego z tym pytaniem.Okazało się,że jest mu znana ta metoda ale nie był wstanie wyjaśnić dlaczego jej nie zastosowano.A to,że stosuje się to u dzieci, a to że tata został za późno przywieziony.Wszystko to oczywiście było nieprawdą bo tata był przywieziony w ciągu pól godziny a hipotermię stosuje się do 4 godzin po wypadku i oczywiscie nie stosuje się tylko u dzieci jak wskazuje poniższy artykuł.Potym wszystkim wymyślił,że podawano mu zimne płyny i nie miał już ochoty dalej rozmawiać.Jak było w przypadku waszych bliskich, którzy mieli zawał, czy mieli zastosowaną hipotermię?Może jest to jakieś zaniedbanie ze strony lekarzy, jeżeli metada jest im znana.Dlaczego w jednych szpitalach to stosują a w innych nie .


EWA

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

To medyczny hit! W Polsce tylko na Śląsku lekarze potrafią uratować życie ciężko chorego człowieka... schładzając mu mózg o kilka stopni.
Komórki nerwowe są najmniej odporne na niedotlenienie. W czasie zatrzymania krążenia albo umierają, albo wskutek różnych zachodzących w nich procesów programują się na umieranie. Mózg bez tlenu żyje tylko 3 minuty. Okazuje się, że najskuteczniejszym orężem lekarzy w tej walce jest hipotermia, czyli schłodzenie organizmu pacjenta do 32 - 34 stopni Celsjusza.

Dr Janusz Siedy, anestezjolog z Oddziału Intensywnej Terapii Kardiologicznej Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach Ochojcu, jako pierwszy w kraju za pomocą specjalnego urządzenia schłodził do 33 stopni Celsjusza mózg pacjenta, by ograniczyć w ten sposób niszczące skutki zatrzymania krążenia.

- Mój pacjent, pan Marian Kulej, trafił do szpitala w ciężkiej śpiączce poreanimacyjnej - przypomina dr Siedy. - Zasłabł nagle w pracy, był reanimowany 20 minut, bezpośrednio po reanimacji trafił na nasz oddział. Powodem zatrzymania krążenia był zawał serca. - Życie męża to cud - mówi żona pacjenta, Marianna. - Nie dawano mu żadnych szans. Jego już praktycznie nie było - dodaje.

Wyjście pana Mariana z krytycznej sytuacji rzeczywiście można nazwać cudem. Dr Siedy błyskawicznie zdecydował, że jedynym ratunkiem dla uszkodzonego mózgu może być hipotermia. Za pomocą specjalnego cewnika wprowadzonego przez żyłę udową rozpoczęto wychładzanie organizmu pacjenta, a w szczególności jego mózgu. Równocześnie chorego przewieziono do Zakładu Hemodynamiki, gdzie zostało otwarte naczynie wieńcowe - przyczyna zatrzymania krążenia.

- Z pamięci mam wymazane dwa tygodnie życia - przyznaje Marian Kulej. - Powróciłem jednak do dawnej sprawności.

Ciało pacjenta intensywnie wychładzano już od trzeciej godziny leczenia. W trzeciej dobie chory odzyskał przytomność. W 24 dobie mężczyzna został wypisany z oddziału w stanie dobrym. - Dziś jeździmy z żoną na rowerach, dużo spacerujemy. Urodziłem się na nowo - przyznaje pan Marian.

To był pionierski zabieg. Teraz nie tylko lekarze z Ochojca, ale i zabrzańskiej Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii będą wprowadzać chorych w stan hipotermii.



--------------------------------------------------------------------------------


Marian Kulej dorabiał jako pracownik ochrony budynków Uniwersytetu Śląskiego. Kilka lat wcześniej, po pierwszym zawale, musiał zrezygnować z pracy w budownictwie. Dbał o siebie, przestał palić papierosy.

- To był dzień jak co dzień. Mąż wyszedł na wieczorną zmianę tuż po skokach Małysza. W pracy zdążył położyć tylko teczkę, powiedzieć, że Adam skakał dobrze i upadł - wspomina ze łzami w oczach pani Marianna, żona pana Mariana.

Nagłe zatrzymanie krążenia występuje rocznie u 375 tysięcy Europejczyków. W Polsce u kilkudziesięciu tysięcy osób. Dane Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach tylko z jednego roku pokazują, że aż 1153 razy pogotowie wyjeżdżało do zatrzymania krążenia i zaledwie w 24 proc. przypadków udzielona została pomoc przez świadków zdarzenia: przechodniów, członków rodziny. Ale i tak, tylko nieliczni wracają do zdrowia.

Większość gapiów patrząc na zegarek oblicza czas do przyjazdu karetki i pozwala chorym odejść, zamiast natychmiast przystąpić do reanimacji. Tymczasem zarówno podjęcie błyskawicznej reanimacji rozpoczętej już przez świadków zdarzenia, jak i późniejsze leczenie decydują o życiu chorego i jakości tego życia.

To walka o przywrócenie ukrwienia serca i zatrzymanie procesu uszkodzenia mózgu - wyjaśnia dr Janusz Siedy, anestezjolog z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach-Ochojcu. - Powrót do przytomności jest uzależniony, mówiąc w skrócie, od stanu komórek nerwowych mózgu. W czasie zatrzymania krążenia mózg jest pozbawiony tlenu. Komórki nerwowe są najmniej odporne na niedotlenienie. W efekcie albo umierają, albo wskutek różnych zachodzących w nich procesów programują się na umieranie. Trzeba temu zapobiec.

Okazuje się, że najskuteczniejszym orężem lekarzy w tej walce jest hipotermia, czyli schłodzenie organizmu pacjenta do 32 - 34 stopni Celsjusza.

- Jestem wdzięczna lekarzowi, że zdecydował się na ten zabieg - mówi pani Marianna. - Pierwsze godziny po przywiezieniu męża do szpitala były koszmarem. Nie dawano mu szans. On praktycznie nie żył.

Dobrodziejstwa, które wynikają z chłodzenia chorych znane są od czasów Hipokratesa. Wielką zagadką dla naukowców stały się doniesienia o cudownych ozdrowieniach topielców wyciągniętych z lodowatej wody. - Jednak dopiero lata 80. odkryły na nowo hipotermię, tym razem dla potrzeb intensywnej terapii - mówi dr Siedy. - Okazało się, że dzięki schłodzeniu organizmu wzrastają szanse na wybudzenie chorego ze śpiączki poreanimacyjnej.

Od tego momentu wprowadzano coraz doskonalsze metody chłodzenia. Początkowo stosowano metody najprostsze, po prostu okładano chorych lodem, następnie w kolejności były koce i hełmy chłodzące. Teraz mamy specjalne urządzenia umożliwiające w sposób kontrolowany obniżanie, a także w razie konieczności podwyższanie temperatury ciała chorego. Wykorzystuje się w tym celu odpowiedni cewnik, który wprowadza się choremu przez żyłę udową. Zimny płyn schłodzony w urządzeniu trafia do cewnika i powoduje obniżenie temperatury krwi pacjenta. Ochłodzona krew przepływając przez organizm obniża jego temperaturę, takim sposobem uzyskuje się obniżenie temperatury mózgu.

- Przez cały czas, gdy mąż był w śpiączce, mówiliśmy do niego. Wreszcie otworzył oczy i powolutku zaczął sobie wszystko przypominać - wspomina pani Marianna.

W GCM dr Siedy w ramach pionierskich zabiegów wprowadził chorego w stan hipotermii. Teraz dwie kliniki w Ochojcu, a także Klinika Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Zabrzu będą w ten sposób pomagać chorym, którzy po zatrzymaniu krążenia znaleźli się w śpiączce.

- Z dotychczasowych badań, głównie amerykańskich, wynika że u chorych, u których zastosowano hipotermię mniejsza była śmiertelność i problemy neurologiczne - ocenia dr Siedy.

Przykład pan Mariana daje nadzieję innym chorym i ich najbliższym. - Nawet rehabilitacji nie potrzebowałem. Dużo jeździmy na rowerach, spacerujemy - twierdzi mężczyzna. - Dolinę Trzech Stawów mamy całą objeżdżoną - dopowiada pani Marianna. - Tylko diety mąż trochę nie chce przestrzegać.

Jedyne pamiątki po chorobie w domu Kulejów to pieczołowicie przechowywana dokumentacja medyczna oraz lekarstwa. Pan Marian zażywa dziennie cztery tabletki, które poprawiają pracę serca.

Hipotermia jest na tyle nową metodą, że lekarze wciąż nie znają odpowiedzi na wiele związanych z nią pytań. - Jaka jest optymalna szybkość schłodzenia, ile czasu należy chorego utrzymywać w tym stanie, czy początek wychładzania powinien nastąpić już w trakcie reanimacji, jaka jest optymalna temperatura, do której należy chorego schłodzić to podstawowe kwestie - ocenia dr Siedy. - Przyjmuje się pewne standardy: chłodzenie do poziomu 32 - 34 stopni Celsjusza przez czas od 12 do 24 godzin, rozpoczęcie chłodzenia ma największy sens, gdy wdroży się je do 4 godzin od wystąpienia zatrzymania krążenia.

Agata Pustułka - Dziennik Zachodni
gość
25-09-2007, 17:46:00

Witaj Ewo my tez sie zastanawialismy nad tym i tez slyszelismy o tej metodzie.Szkoda ze niewiele szpitali w Polsce to stosuje
Tata miał zawal w lutym, tez czasmi myslalam ze lepiej jakaby stalo sie to na dworze,myslelismy tez zeby go lozyc do zimnego oczka.Ale niestety tak sobie rozmyslalismy juz po fakcie na poczatku tez o tym niewiedzielismy.

pozdrawiam serdecznie

Magda
gość
25-09-2007, 18:07:00

cześć Aniu nie mam czasu zeby wchodzic na forum bo od rana ide do pracy a potem prosto do brata . w odpowiedzi na twoje pytanie chce ci powiedziec ze moj brat je juz wszystko co mu damy mieso ziemniaki zupy ale takie normalne nie zadne papki .jutro ma tk glowy i zapadnie decyzja czy bedzie przeniesiony na oddzial rehabilitacji wczoraj i dzis mial goraczke nie wiadomo od czego ? pamietajcie o diecie wysoko bialkowej 6żółtek dziennie mięso ser .
Pozdrawiam wszystkich śpioszków i ich opiekunów w szczególności.IWONA
Forumowiczka
26-09-2007, 06:25:00

Dzięki Iwonko za odp.

Jesli chodzi o mnie i Michała - to ja już nie ma siły , psychicznie już nie wytrzymuje, to wszystko mnie już przerasta. Wczoraj oglądałam nasze zdjęcia sprzed wypadku, kiedy znów będzie tak jak dawniej?
Przypomniało mi się to co kiedyś tu pisaliście,że obraz naszych śpiochów takich zdrowych powoli się zaciera, zamazuje, że nie pamięta się ich takich jak byli wcześniej, to staszne[addsig]
Aniaiania
gość
26-09-2007, 09:36:00

Aniu - nie możesz sie poddać ja wiem ponieważ sama pisze często na tm forum że wysiadam psychicznie. Teraz jest jesień i depresja towarzyszy tej porze. Zaraz będzie 8 miesiecy jak mąz jest w śpiącce i ta ciagła walka tez mnie przerasta - ta bezsilność niesienia mu pomocy. Ale zaczełam myśleć tez o sobie - raz w tygodniu ( od 2 ntygodni) chodze na solarium (wczesniej nie chodziłam), byłam u kosmetyczki, fryzjera, spotykam sie z przyjaciókami, 2 razy w tygodniu zaczełam chodzic na areobik. I pomimo trudnej sytuacji życiowej zapisałam sie na studia uzupełniające magisterskie. Uwieżyłam w siebie, mam dobra prace i musze jakoś wyglądać nie moge przychodzić do pracy jak potw.ór. A ostatnio tak wygladałam - jak siedem nieszczęść. To uświadomił mi Męża lekarz rodzinny- który stwoerdził, że jak sie za siebie nie wezmę to tez do niego będe przychodzic po leki, a jak chce mu pomóc to musze choć trochę być zadowolona, że jestem kobieta a każda z nas musi mieć czas dla siebie. Także musimy dalej żyć. W depresji człowiek podejmuje złe decyzjie, których może później żałować - także Aniu zrób coś dla siebie (idz na zakupy nawet drobne, do kosmetyczki , na masaż - a napewno poczujesz sie lepiej. Zrób to dla swojego dziecka ono Cie potrzebuje - bardziej niż mąż pamietaj o tym Świat sie nie zawali jak pujdziesz do męża wieczorem albo poproś kogoś bliskiego żeby poszedł za Ciebie. Ja w tym czasie jak kożystam trochę z zycia to z męzem jest moja siostra i jest zadowolona -że może mi pomóc. I naprawde nie mam wyrzótów jak mnie przy nim niem. Ula
Forumowiczka
26-09-2007, 11:07:00

Ulu. to nie jest takie proste to wszystko, ja nie ma siostry która byposzła do Michała. Bardzo mi pomagają: mama Michała i jego siostra, one są przy nim wtedy kiedy ja jestem w pracy. A po pracy lecę do niego ja. Czasem się zdarza tak, że jak muszę coś załatwić, że mama siedzi cały dzień, ale to dla niej ciężko. Owszem Michał ma odwiedziny rodziny ale dalsza rodzina nie umie się z nim obchodzić, nie nakarmi, nie przekręci itd. NIe mogę chodzić do niego wieczorami, bo my mieszkamy pod Warszawą a Michał leży w ZOL w Warszawie - trudno organizacyjnie to załatwić, nie moge przecież wrócić do domu 1.5 godz dojazd, żeby z powrotem wrócić do Warszawy, a potem jak do domu wrócić, już nie chodzą aubobusy.
Ja też chodzę jak potwór do pracy, jedynie to raz na 2 miesiące ścinam włosy, teraz doszło do tego że paznokcie pilnikuje w autobusie bo tylko tam mam trochę czasu. Rano się nie maluję bo nie mam kiedy. A może ktoś z was ma taki zegrek ,który ma 48 godzin, chętnie kupię.
Ulu, ja już się zastanawiałam czy nie zrezygnować z pracy, i coraz bardziej wydaje mi się to sensowne, tylko nie wiem z czego ja to wszystko poopłacam, a pozatym między ludźmi człowiek tak nie dziczeje jak w domu (i jeszcze z chorym).
Psycholog opiekująca się naszą córką stwierdziła że Ania porzebuje mnie i że mam jej poświęcać więcej czasu, że powinnam spędzać z nią przynajmniej całe weekendy, ale jak tego dokonać. Do tego moja mama, która opiekuję się Anią też jest już wyczerpana i chyba będę musiała poszukać kogoś, kto by się zajął Anią przez parę godzin, tylko boję się jak to odbierze Ania. Naprawdę to wszystko to za dużo jak na moją głowę.
A do tego wszytskiego już nie wiem jak pomóc Michałowi, taka niemoc mnie dobija. Jak idę i widzę jak on czasami cierpi co ja mam zrobić? A do tego ten personel, któremu jest naprawdę wszystko jedno, czy nakarmią (po 1/2 kubka na podwieczorek i IIśniadanie), czy przekręcą pacjęta, czy że głową leży gdzieś do tyłu, a to zostawią coś pod pupą (znalazłam już nakrętkę do wenflona i filoki soli fizjologicznej, koleżanka znalazła nożyczki), pogięte prześcieradło a że z brudną pupą leży ileś godzin, raz spóściły z materaca powietrze "przez przypadek", Jak nie chodzić tam i nie pilnować samemu. No jak?. Michał ma zakładane opatrunki, które ja kupuję, tylko że te pielęgniarki nawet nie sprawdziły jak je nakładać, opatrunki były zakładane odwrotnie, im jest wszystko jedno bo to w końcu nie one płacą za te opatrunki. Naprwdę czasmi mnie już krew zalewa. [addsig]
Aniaiania

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: