Witam to że wsadzą tatę w karetkę to nie tak łatwo, skoro ciągle go podłączają i odłączają od respiratora, z taką raną mogą wypisać do domu, moja ciocia wróciła normalnie do domu po operacji i ja robiłam jej opatrunki do zagojenia rany, nauczyli mnie jak mam to robić, łatwa sprawa. ZOL to zakład opiekuńczo- leczniczy w którym umieszcza się pacjentów np w stanie wegetatywnym, którzy nie wymagają już intęsywnego leczenia szpitalnego, ale wymagają nadal leczenia i nadzoru lekarza i pielęgniarek. Osoby w śpiączce nie otrzymują raczej leków uspokajających bo są po prostu nieświadome, leki uspokajające otrzymują pacjenci nie w śpiączce bo inaczej trudno by im było zaakceptować podłączenie do respiratora i rurkę w gardle, wiem bo sama po operacji obudziłam się podłączona do respiratora okropne uczucie. Co do antybiotyku prawdopodobnie tata dostał ile trzeba i więcej nie podają, podpytałam znajomą lekarkę. Mam nadal kontakt z taką rodzinką z intesywnej, jak leżała mama obok leżał taki pan w śpiączce po wypadku samochodowym ok 50 lat ma, leżał na intesywnej 4 miesiące i lekarze załatwili mu taki oddział(bez żadnej łapówki, sami to załatwili). Pisałam z nią wczoraj i wiem że jak jej tata tam trafił to w porównaniu z innymi pacjentami tam leżącymi był w okropnym stanie, chudy, odleżyny bez kontaktu. Teraz Daria pisze że tata jest w dobrej formie, odleżynki pojawiają się tylko okresowo i to zaraz reagują pielęgniarki, więc się szybko goją. Karmiony jest specjalnymi mięszankami więc ładnie przybrał na wadze. Ma zapewnioną rehabilitację i nawiązuje z nimi kontakt uśmiecha, się kiwa głową na ich prośbę. Opłata to 75% renty czy emerytury, oni nie mogli wziąć taty do domu, na początku mieli wyrzuty sumienia ale teraz nie żałują bo mamy jeszcze kontakt z takim panem Jankiem na początku była jego żona w tym samym ośrodku co tera Darii, mąż postanowił zabrać ją do domku nie zapewnił opieki jak trzeba, nie radził sobie sam z opieką i żona chorowała i zmarła. Wiem że ludzie mają różne zdania na temat takich ośrodków, ja byłam zawieś pampersy po mamie temu panu i ośrodek ok, na pewno lepszy niż zwykły szpital,czyściutko, kolorowa pościel dużo personelu i naprawdę przemiłe pielęgniarki i opiekunowie, wszystko wyjaśnili można sobie obejrzeć co gdzie jak. Jednak na razie proszę nie myśleć o ZOLu, proszę zająć się opieką nad tatusiem. Jeżeli mogę coś doradzić, to proszę się zapytać lekarzy czy jakieś leki może dla taty są potrzebne, pielęgniarek czy nie trzeba zakupić dla tatusia środków pielęgnacyjnych np oliwki, mydełka czy pampersów, tylko tak możecie w tej chwili pomóc tacie. Krzyki i kłótnie z lekarzami i pielęgniarkami nic nie dadzą, jedynie będą powodować nieporozumienia. Proszę zrobić tak jak pisałam wcześniej jeżeli coś panią niepokoi. Proszę być osobą odważną i ciekawą otoczenia, oto zapytać, o tamto, zajrzeć co pisze na lekach które otrzymuje tata, zapisać na kartce, ja też tak robiłam przy mamie, potem myk internet i już coś tam wiedziałam , tylko proszę nie być za *** bo wtedy się nie uzyskuje informacji, ja to pytałam mimochodem, zawsze mi ktoś coś odpowiedział. Nieraz małe czekoladki czy kawa dla pielęgniarek i już ciągnęłam informacje, sama się zdziwiłam co można się dowiedzieć za taki drobny upominek, jakie leki mama dostaje, na co te leki, a to dzięki rodzince innego pacjenta. Tak naprawdę to nie żadne łapówki jak mówią niektóre rodziny lecz dowody wdzięczności, naprawdę dbali o mamcię, myli głowę, smarowali, pielęgnowali stwierdzam to po ilości zużytych kosmetyków oraz wyglądzie mamci, zawsze czyściutka, pachnąca. Co prawda dostałam radę od jednej rodzinki żeby nie kupować bo szpital zapewni, ale ja chyba bym nie mogła żałować mamci kilku pampersów czy butelki oliwki, w końcu mama miała swoje dochody. My też dojeżdżaliśmy 90 km 4 razy w tygodniu, a siostra 3 razy w tygodniu i nie żałuje ani jednej chwili tej 1,5 godziny spędzonej z mamcią, na każdej wizycie. Nie wiem co mogę jeszcę pani doradzić. Proszę pisać to postaram się odpowiedzieć. Pozdrawiam