óbowałam ogarnąć to forum od samego początku, ale przy jednym posiedzeniu nie da się...
jestem tu pierwszy raz, a dlaczego w ogóle tu zajrzałam? wszyscy wiecie.
moją mamę przywiozłam do szpitala w konstancinie na operację guza kanału kręgowego. i choć była to poważna operacja, wiedziałyśmy, że wykonywana jest w jednym z najlepszych miejsc " od kręgosłupów " w Polsce. cały ten zabieg przebiegł pomyślnie 30,07,09r (jeszcze tego dnia rozmawiałam z mamą na ojom-ie już po).
następnego dnia po obchodzie zwieziono mamę w dobrym stanie na salę i wtedy to się stało...tzn. dopiero okazało się potem. silny ból przeszywający całe ciało od nóg po głowę skojarzony został w pierwszym odruchu przez wszystkich z dopiero co przeprowadzoną operacją, ale po chwili mama zaczęła tracić śiadomość, a po kilku minutach oddech. zabrano ją więc na ojom, zaintubowano i poddano reoperacji z podejrzeniem, iż poszła krew z rdzenia do mózgu. pod blokiem operacyjnym przeżyłam chwile grozy, ale kiedy lekarz wyszedł i powiedział, że w obrębie rany nic się nie dzieje, kamień spadł mi z serca...ale niestety tylko na chwilę.mama nie chciała się wybudzić. wtedy zaczęto podejrzewać, jakąś inną niezależną chorobę w głowie. ponieważ jest to szpital ukierunkowany jedynie do leczania kręgosłupów itp. wysłano mamę karetką do szpitala na wołoską w warszawiew celu przeprowadzenia badania głowy. to były najdłuższe godziny w moim życiu. kiedy wróciła z wynikiem rezonansu, diagnoza okazała się straszna: rozległy
wylew krwi do mózgu (zalana cała tylna część-najprawdopodobniej pień, łącznie ze skroniowymi). kazano czekać. mama nie reaguje na żadne bodżce, sama nie oddycha. dostaje dopaminę, insulinę i sama nie wiem jessczae co. w każdym razie lekarze oceniają jej stan jako krytyczny ,właściwie z żadnymi szansami na przeżycie. a ja się z tym nie pogodzę. i kedy tak cierpliwie czekałam przez te 11 dni, zaczęły mną targać wątpliwości, cz aby nie powinnam szukać jakiejś specjalistycznej placówki, kogoś kto nie spisze jej na straty. i choć wiem, że nasza sytuacja jest na prawdę trudna, to nie tracę nadziei, a zwłaszcza po przeczytaniu cześci tego forum, bo przecież i tak nikt nie wie jaki jest plan Pana Boga.może wcale nie jest nim śmierć już teraz... proszę o pomoc i radę co ewentualnie mogę zrobić, bo jestem zagubiona, a ogrom tych wszystkich wiadomości mnie przytłacza. z waszy doświadczeniem pewnie będzie mi łatwiej
jul