Dzień dobry
10 marca, w dzień mężczyzny, mój najukochańszy Tata dostał zatoru i umarł w mniej niż minutę. Po prostu nagle. Mama podjęła resuscytację, przyjechała karetka i walczyli no ale jest najgorsza rzecz którą mogła się stać.
Lekarze mówią, że nie ma szans na powrót do normalności i będzie w stanie śpiączki lub wegetatywnym. Ta druga opcja jest dla nas najgorsza ze względu na to, że znałyśmy opinie Taty na ten temat. Zawsze mówił, że nigdy nie chce być warzywem i mamy podać mu lek. Pani doktor nie zgadza się jednak na odłączenie od respiratora, a my nie możemy wziąć go do domu. Nie mamy w Polsce prawa, które pozwala na to, aby nie traktować tak barbarzyńsko tych osób. Żałujemy że wezwałyśmy pomoc ale przecież zawsze się tak skrobi- to odruch.
Teraz Tata leży i nigdy już nas nie pozna.
Chcą go dać do jakiegoś ośrodka, czyli umieralni.
Nie chcemy na to pozwolić aby się męczył kilka miesięcy lub lat i umierał wśród obcych.
Co robić? Co wymyślić? Pomocy :(
Wszystko mi się z nim kojarzy, był moim najlepszym przyjacielem, a teraz nie żyje.