Aniu ,dziękuję za słowa otuchy i wsparcia ,ja zdaję sobie sprawę ,że mam na kogo popatrzeć i do kogo się czasami przytulić / nie chce przytulania ani głaskania/ ale no nie da się ukryć ,że przychodzą chwile ,ze wszystkiego dośc, tym bardziej ,że jest zupełnie inną osoba niż znałąm przez tyle lat /duużo ich było/. Nawet jak mam doła jak dół po bombie to syn mnie pociesza , a pomyśl ,że nie zawsze było tak różowo.Ja mu przyznaję rację , bo nie ma ideałów, ale ogólnie to był dobry ,odpowiedzialny człowiek, a w takich chwilach pamięta się tylko te dobre chwile. I jak siedzi taki bezradny i czeka na moją pomoc to ,ach.......Aniu ,mnie bardzo pomagają te wszystkie wpisy wspierające psychikę opiekunów,ja też potrafię wytłumaczyć ,ale sobie to już gorzej idzie. No dość płaczu, muszę dać rade puki jeszcze mogę.A Ty mimo ,że na ostatniej drodze Michała ,będziesz koło niego to dobrze aby koleżanka też była obok, może nic nie mówić ale jeżeli bedzie to wypłaczesz się na jej ramieniu /płacz Ci trochę pomoże/i potrzyma Cię za rękę a to bardzo dużo. Pozdrawiam i trzymaj się.