Witam serdecznie. Moja historia jest równie smutna i ciężka jak innych forumowiczów. Moja mama poczuła silną duszkość,zostało wezwane pogotowie,zrobili wszystko co należy,podali leki i odjechała (Mama poczuła się lepiej i nie wyraziła zgody na przewiezienie do Szpitala) Po dwóch godzinach stan był jeszcze gorszy więc pojechała sama na IP gdzie brzebadano ja od razu,zrobiono krew,ekg,przeswietlenie płuc i nic prócz zapalenia oskrzeli nie stwierdzono. Podali leki,wypisali recepty i mogła iść do domu. Po 20 min od wyjścia ze szpitala mama zasłabła w samochodzie,wiec partner mojej mamy wrócił z nią nieprzytomną do szpitala co zajęło mu około 7-10 min. Na IP mama była reanimowana,gdzie " wróciła " po 5-7 min. Nie wiadomo czy do zatrzymania krążenia doszło już w aucie czy przed samą IP. Po wszystkim zrobiono wszystkie badania,troponiny,dedimery,tomograf,nakłucie ledzwiowe i nic mojej mamie nie wyszło. Nie przeszła zawału,
udaru,zatorowości,nic. Płyn mózgów- rdzeniowy jest czysty. Prócz zwykłej infekcji gdzie CRP wynosi 9 ,nie ma nic innego. Od tygodnia znajduje się na Oiomie pod respiratorem.Od piątku ma odstawione wszystkie leki sedacyjne i nie ma żadnej reakcji. Czasami zdarzy się jakby odruch przełykania i nic poza tym. Wszystko pracuje dobrze,nerki,serce jak dzwon. Trzyma swoje ciśnienie. Pielęgniarki kręcą z niedowierzaniem głowami,że mają " zdrową " pacjentke na oddziale. Moje pytanie brzmi. Czy okres wybudzania może trwać dłużej? Czy mogło dojść aż do takiego uszkodzenia mózgu,że mama się już nigdy nie obudzi? Czy może ten tydzień czasu to za mało n rzetelną ocene? Nie wiem co mam myśleć,mama ma mieć dziś kolejny tomograf, może on coś wyjaśni. Proszę o słowa otuchy i wsparcia...