Witam. Jestem tu pierwszy raz, mam 57 lat dobrze, że znalazłam takie forum, bo lekarka stwierdziła u mnie padaczke. Może jeszcze nie tak na 100%, ale na 99,9 bo dała lek o nazwie Lamitrin i kazała brac 2x 50 mg. Diagnoze postawila na podstawie wywiadu ze mną tzn. mialam dwa upadki - omdlenia moim zdaniem, moze 2 sekundowe, bez zadnych atrakcji dodatkowych, za to z utrata swiadomości, dosłownie na moment. Za chwile normalny powrót do zywych . Dodam ze w czasie gdy pierwszy raz zemdlalam bylam w ciężkim stresie bo ciężko zachrowal mój mąż, a następnie zmarł. Z żałoby wychodze juz 3 lata i wyjść nie mogę... W tym czassie jeszcze raz zdarzył mi sie taki "napad". EEG wykazało jakies odchylenia od normy i pani dr kazala brac lamitril. Biore go od marca br i nic mi sie nie dzieje. Nie tak calkiem nic. Ta diagnoza spowodowala, że wpadłam w jeszcze większy stres niz przed diagnozą. Jestem tym przerażona i nie dopuszczam do siebie nawet ze moge byc chora na to choróbsko. Nadmieniam, że przez te 3 ostatnie lata podrózowalam po swiecie samolotami, bywalam w gorących klimatach, pływalam, nurkowalam, jeżdzilam na nartach, samochodem - i nic! Czulam się wspaniale - odprężenie od codzienności, ktorą mam strasznie dołującą - dziala na mnie jak miód na zbolałą duszę. Serio.
Dlatego moze ktos by mi odpowiedzial - czy te dwa incydenty to juz padaczka ????
Dodam, że od 15 lat cierpię (teraz juz coraz rzadziej) na migreny (bywalo, ze leżalam i 5 dni w ciemnym pokoju). Moze te omdlenia to jakby cd tej migreny? Inna faza? Przynajmniej lepiej brzmi :/
Bardzo proszę o pomoc, jestem strasznie zagubiona i zdezorientowana... Piszecie o przeróznych lekach, nikt nie wymienia lamitrinu.
Blagam, ktoś moze mi pomóc?
Pozdrawiam serdecznie