Anetko, trzymaj się, nie będzie tak źle! Ja się też bałam masakrycznie, na początku rano przychodziła do nas pielegniarka żeby pomóc mi umyć Daniela, posadzić na fotel, bo on wcale nie pomagał, był jak kamień. Po 2 miesiącac zrezygnowałam z tego, pielęgniarka przychodzi tylko dać Danielowi zastrzyk przeciwzakrzepowy (ja się zwyczjanie boję robić zastrzyki i stwierdziłam, że robiła nie będę).
A wszytsko okazało się nie takie straszne jak sobie wyobrażałam i dzieci też stwierdziły, że myslały, że będzie gorzej a sobie daliśmy radę. Teraz jak już Daniel z naszą pomocą wstaje na nogi to już całkiem luzik, modlę się, żeby udało się nauczyć Daniela chodzić, to bardzo by nam ułatwiło życie.
W domu z pewnością będzie poprawa psychiczna, podobno zdecydowana większość pacjentów psychicznie w domu się poprawia, Daniel wrócił do starego siebie, jest taki dobry jak wcześneij, cierpliwy. W szpitalu był nerwowy, czasem złośliwy. Żeby się tylko ożywił bardziej, to chyba bym się popłakała ze szczęścia, bo na razie jest cały czas strasznie apatyczny, jak go spytam co chce robić to mów "nic", pod tym względem nie wrócił "do siebie". I też jest nieruchawy, jak zaczął prawą rękę w nocy wkładać pod głowę jak kiedyś, to ryczałam z radości pól nocy, no z każdego ruchu, ożywienia tak się cieszę.
Anetko, staraj się wdomu nie okazywać zdenerwowania czy strachu przed tą nową sytuacją, ja zrobiłąm błąd, bo byłam trochę nerwowa jak Daniel wócił do domu. On też sie zestresował i jeszcze bardziej zamknąl w sobie, musieliśmy potem na nowo i spokojnie go "otwierać".
Powodzenia!