anula71 2013-05-20 14:55:55 Lusiu dziękuję Ci za podpowiedź.
Ja niestety nie wiem czy to wcześnie czy nie.
Zależy mi na załatwieniu miejsca w bydgoszczy a tam dyskwalifikują osoby w rurką.
Stąd moje wątpliwości i zamęt w głowie.
Nie chcę się spieszyć z decyzjami, ale nie chcę też przegapić odpowiedniego czasu.
Działam jak dziecko we mgle.
Anula71 ,każdy w takiej sytuacji jest jak mówisz "dziecko we mgle" , nikt nie jest przygotowany do takich sytuacji ,więc nie jesteś osamotniona. Co do rehabilitacji , to jezeli mąż siedzi w wózku ,trzyma głowę ,to już jest na pól pionizowany .A jeżeli uważasz ,że nalezałoby mu usunąć rurkę ,to skonsultuj się z innym lekarzem , porozmawiaj z pielęgniarkami /one czasami lepiej wiedza od lekarzy/ . Piszesz ,że starasz się do Jurasza w Bydgoszczy , nie wiem , mój mąż tam nie był ,ale opinie są różne.Jeżeli poswięcisz trochę czasu i cofniesz sie do wypowiedzi Karoliny ,której mąż tam był , to ręce opadaja . Mimo ,że jego mama była tam cały czas na posterunku. Ja natomiast polecam "Repty" ,jest to podobno najlepszy ośrodek w polsce. Mojego męża własnie tam postawili na nogi /tupta, ale sam/.Niestety wszystkiego musieli go uczyć jak dziecko, chodzić,jeść, itp . Był tam pół roku /turnus trwa 3 tygodnie/ ale warto było starać się o tak długi pobyt. Są tam naprawdę fachowcy i robią wszystko ,aby tylko wygrać z choroba. Przez tak długi okres czasu przebywajac tam kilka razy w tygodniu napatrzałam sie ,oj napatrzałam ,ze potrafia zrobić "cuda". O ile się orientuję ,to z rurka tez przyjmują. Opieka pielęgniarska jest wspaniała, nie potrzeba sie o nic martwic,pacjent zadbany,czyściutki ,najedzony itp. Sciagnij z internetu wniosek i wyślij ,odpowiedz dają bardzo szybko . Przeciez nic nie ryzykujesz ,a może się uda . Jest tam tez przyszpitalny hotelik za grosze i stołówka, jezeli ktoś z rodziny chce tam byc. Zastanów sie. Trzeba próbować wszystkiego dla ukochanej osoby. No i nie wierzyć do końca jednemu lekarzowi /rurka/ tylko pytać ,dowiadywać się na wszystkich frontach. To co Ci radzę ,to jest efekt czteroletniej walki z chorobą męża. Nie jest super ,jeszcze wiele brakuje i wiem ,że nigdy już nie bedzie taki jak kiedys, niestety takie uszkodzenia,chyba ,że cud ,a podobno się zdarzaja. Ale najważnejsze ,że jest ze mną i mogę czasami wskoczyć na ciepłe nóżki. Walcz więc licząc się jednak z tym ,że kazdy organizm jest inny i inaczej reaguje . Pozdrawiam serdecznie i głowa do góry i do przodu .