Co do wypierania się... często tak się zdarza i to nie w tego powodu że się ktoś wstydzi ataku. Po prostu nie jest świadomy co się stało i że w ogóle coś się działo. Dla niego to stop-klatka, fragment którego nie było w jego świadomości czyli tak jakby w ogóle go nie było w życiu. W takich sytuacjach musisz mu udowodnić że jednak coś się działo, miał atak. Może nawet to być jakaś banalna rzecz. Ostatnio koleżance udowadniałam np. tym że bezpośrednio przed atakiem zaczęła przekładać rzeczy w szafce i to był dla niej dowód. Innym razem wylała herbatę i to był też znak. Po prostu szklanka później stała pusta i nie w tym miejscu co wcześniej. Może też znajdziesz podobne rzeczy żeby przemówić do niego że miał atak.
Kochani, a co u Was?
U mnie trochę się wszystko pomieszało. Niby jest tak jak było ale jakoś inaczej, tak jakby codzienność stała się minimalnie inna
Poza tym cóż... ginekolog zrobi mi jeszcze jakieś badanie w październiku i wtedy zostanie ostatecznie obalona hipoteza o tym że jestem chora na jakąś dziwną chorobę. A swoją drogą to to podejrzenie dało mi trochę do myślenia...
Ostatnio też miałam robioną analizę krwi no i nie wyszło za ciekawie. Mam podobno anemię, jakąś silną, o ile anemia może taka być. Po prostu wszystkiego dużo za mało (no prawie wszystkiego bo magnez mam w porządku, to łykanie 2 tabletek dziennie skutkuje

) Straszą mnie szpitalem, ale do 22 września mam spokój. Wtedy kolejna wizyta u hematologa i okaże się co dalej.
Teraz mam praktyki w szkole i po 2 dniu prowadzenia lekcji gardło mi wysiada. Współczuje tym nauczycielom... Gadanie praktycznie non stop przez tyle godzin jest dosyć uciążliwe. Ale to też kwestia przyzwyczajenia. Dzisiaj jest już lepiej niż wczoraj
No to by było na tyle w skróconym skrócie.
Pozdrawiam,
Kinga