Od lat 13 choruję na epilepsję lekooporną typu absence. Lista lekarstw które przyjmowałam na to schorzenie: Lamitrin, Karbagen, Tegretol, Depakine Chrono, Neurotop, Levetiracetam Teva, Finlepsin, oraz Topamax i Vimpat, które przyjmuję obecnie. Dodam, że tabletki Depakine Chrono wywołały u mnie światłowstręt na sztuczne oświetlenie i do dnia dzisiejszego siedzi ono we mnie, tj. jeśli światło jest zbyt przyciemnione, są migawki intensywne lub jest jakiś silny kontrast to mój organizm dostaje ataku padaczki (nie tylko z tego powodu, ale między innymi).
A jak ona się objawia? W dość nietypowy sposób.
Organizm zawsze uprzedza mnie o jej nadejściu i czasem uda mi się ją powstrzymać, lecz nie zawsze. Kiedy już nadejdzie, tracę na ok. 10 min. kontakt i kontrolę ze światem zewnętrznym – jedynie podświadomość mi funkcjonuje. Nie wiem co robię, co mówię, po tych 10 min. wracam niczym na palca pstryknięcie do rzeczywistości i jeśli jestem, np. ze znajomymi to opowiadają mi co wtedy robiłam i jak to wszystko wyglądało.
Dawniej, za czasów nastki i będąc w stanie napadu, pytałam się gdzie jestem, kto kim jest, prosiłam ludzi o pomoc, moje ciało się usztywniało, stałam jak wryta, oczy mi się powiększały niczym u kotka ze Shreka, a stojąc na ulicy samej nie mogłam liczyć na pomoc obcych ludzi, bo wzywali mnie właśnie od ćpuna. Niektórzy nawet dzwonili po policję! Oni zanim dojechali – ze mną było już wszystko w porządku i chcieli jeszcze ODE MNIE pieniądze za niepotrzebne ich wzywanie.
Kiedyś zdarzyła mi się nawet sytuacja w parku, w której jakaś stara raszpla okładała mnie kulą od nogi i krzyczała: „ty ćpunko, wynoś się”. Przyznaję, nie wiem co jej zrobiłam (o ile coś w ogóle), bo dochodziłam wtedy do rzeczywistości, a widziałam że nikt z obserwujących nas osób nie potrafił ani nas rozdzielić, ani jej uspokoić, tylko stali i gapili się na nas jak na jakąś sensację.
Teraz, jest już „lepiej” – może z tego względu, że widzą we mnie kobietę i potrafią czasem wezwać pogotowie, ale jest ono właściwie zbędne. Me napady wyglądają podobnie: oczy powiększone + przewrotki (omdlenia). Czasem jednak są na tyle męczące ataki, że zanim dojdę do stanu stabilnego, kładę się spać i zazwyczaj po ok. godzinnej drzemce dopiero odzyskuję kontrolę nad swoim organizmem.
Przyznam, że medycyna nic mi pomaga w tym defekcie zdrowotnym kompletnie – każde badanie neurologiczne, nawet EEG podczas którego wystąpił kiedyś napad, wyszło pozytywne. Lekarze ciągle to zapisują mi nowe tabletki, bawią się, eksperymentują, mam wrażenie że jestem ich jakimś królikiem doświadczalnym.
Czytałam wiele o właściwościach marihuany. Teraz jak czytam wasze komentarze, to aż jestem zdumiona. Wiem, że wiele zależy od organizmu człowieka i jego prywatnych preferencji, ale podejście mam wielce ambiwalentne czy próbować jej czy nie.