Coś Wam opiszę, coś co mnie ostatnio spotkało.
W miniony poniedziałek miałam dwie wizyty: u neurochirurga i u ortopedy. Pisałam jakiś czas temu, że dostałam wizytę u neurch. i trochę się jej obawiam, bo operowałam się w innym szpitalu. No i moje obawy się trochę potwierdziły
"Tubylczy" neuroch. wprawdzie nie bardzo krytykował wynik operacji, bo moim operatorem był na prawdę dobry i znany fachowiec, ale oczywiście miał jakieś "ale", czyli na przykład to, że on zastosowałby inną metodę, że dlaczego taki a nie inny implant i tym podobne ***, które puszczałam mimo uszu. Bardzo rozczulał się za to nad moim porażonym fałdem głosowym i w związku z tym opowiedział mi opowiastkę o swoim znajomym, który operował się w Berlinie i umarł po dwóch latach. Ogólnie neuroch. był gadatliwy, ale ze słuchem u niego było już gorzej. Nie słuchał mnie wcale, nie reagował jak mówiłam, że drętwieje mi ręka i tym podobne Jak mu powiedziałam,że mam zdrętwiały duży palec u lewej nogi i boli mnie odcinek lędźwiowy powiedział,że nie teraz, że może innym razem ( czyli kiedy? jak na wizytę się czeka miesiącami??)
Jedyne co wskórałam to skierowanie na kontrolne MR odcinka szyjnego w trybie pilnym, co daje mi termin 20. marca, a nie po dwudziestym sierpnia.
Zaraz od neuroch. pojechałam na wizytę do ortopedy. Chciałam go zainteresować moim dużym palcem u stopy, ale nie udało się
Powiedział, że mam maleńkie halluksy i to pewnie od tego nie należy pod żadnym pozorem łączyć tego z lędźwiowym i nie ma wskazań do diagnozowania tego odcinka.
Wszystko to działo się w poniedziałek.
Na środę zarejestrowałam się prywatnie do neuroch. bo nie dawało mi spokoju to drętwienie, a od tego pajaca u którego byłam w szpitalu niczego się nie dowiedziałam. W środę szykowałam się do lekarza i żeby być piękną i powabną postanowiłam wziąć prysznic. No i stało się, już spod tego prysznica nie wyszłam o własnych siłach. W chwili jak myłam sobie właśnie tę nieszczęsną lewą stopę, a dokładniej ten zdrętwiały paluch coś mi jebudło w lędźwiowym, zdrętwiała mi cała lewa noga, bolało że nie mogłam chodzić. Już z pomocą męża się ubrałam i pojechałam do tego prywatnego neuroch., dostałam skierowanie na MR lędźwiowego. Dzisiaj, to jest w sobotę, zrobiłam ten MR ( 400 zł), na badanie za kasę czekałam dwa dni, na ubezpieczenie w normalnym trybie do sierpnia Dostałam też od prywatnego skierowanie na badanie rąk w kierunku ewentualnego zdiagnozowania cieśni nadgarstkowych (EMG) - następne 4 stówy pójdą w diabły, bo takie skierowanie powinien mi dać ten zawistny pajac z przychodni przyszpitalnej a nie opowiadać mi głodne kawałki o umieralności wynikłej z operowania się w szpitalu odległym od miejsca zamieszkania więcej niż na rzut beretem.
Około połowy tygodnia powinnam mieć wyniki z MR lędźwiowego, no to zobaczymy co tam słychać. Jak na razie boli jak cholera. Chyba mam nowe kółko zainteresowań - obok szyjnego lędźwiowy
Taki, co lubi wcześnie wstawać - ranny ptaszek w głowę