Reklama:

Demencja starcza/alzheimer - bezradność rodziny ;( (282)

Forum: Choroba Parkinsona

gość
10-10-2008, 22:01:00

Witam! Ważne jest to że piszecie o swoich najbliższych zaniepokojeni ich stanem i bezradnością bo chcielibyście pomóc. Nie radzicie sobie z własnymi emocjami bo to trudne. Pracowałam 8 lat w domowej opiece paliatywnej jako psychoterapeuta. Teraz od stycznia przeszłam na wcześniejszą emeryturę żeby opiekować się 87 Tatem, Alzheimer mieszka więc z nami a nie był to proszony gość. Dziś jak tak bardzo chciał mi powiedzieć co jeszcze chce oprócz zgaszenia światła a żadne słowo nie chciało wyjść z jego gardła, usiadłam na podłodze koło łóżka i łykałam łzy. Ważnym dla członków rodzin jest element poznania choroby, ważnym jest żeby zaakceptować stan w jakim znalazł się Ktoś nam bliski, będzie łatwiej opiekować się chorym. Choroba jest nieuleczalna i u każdego chorego ma inny przebieg i tempo zmian, są dni lepsze i gorsze. Pogoda też ma wpływ na zachowania w danym dniu. Należy pogodzić się z tym stanem i zaakceptować go najpierw w sobie. Należy uzmysłowić sobie że to nie wina chorego ani was. Nie starajcie się tłumaczyć racjonalnie choremu że nie ma racji, to powoduje większą agresję bo chory nie ma możliwości przeprowadzenia analizy zdarzeń, jego logika jest inna. Agresja budzi agresję a w tych schorzeniach szczególnie. Pamiętajcie swoich bliskich takich jakimi byli przed ta straszną chorobą i pochylcie się nad nimi z pokorą bez względu na wszystko , przytulcie ich żeby się wyciszyli a osiągnięcie więcej i spokoju i satysfakcji że jeszcze są z wami.To trudne ale na początku. Popatrzcie na to wasze doświadczenie życiowe inaczej- przecież jesteście kandydatami na taką samą starość , niestety jest taka możliwość genetycznego uwarunkowania i zachowujcie się wobec chorego tak jak chcielibyście żeby i wami w przyszłości się ktoś opiekował. Akceptujcie ich zachowanie a oni sami będą lepiej dostosowywać się miłej atmosfery, nie poganiajcie ich, nie rozmawiajcie przy nich z innym osobami jakby ich przy tym nie było. Ta choroba nie odbiera chorym zdolności kojarzenia tego co się o nich mówi. Oni nie są złośliwi i agresywni bo chcą -oni o tym nie wiedzą do końca a agresja to obrona przed sytuacjami z którymi sobie nie radzą.
Mój Tata też zrywał pieluchy i nie dbał o czystość osobistą jak był pod opieką mojego Brata i Mamy, Brat od 28 lat ma niedorozwinięta córeczkę a o 7 lat temu zmarła mu żona. Byli wszyscy zmęczeni i o to też nie należy się winić, zespół wypalenia jest czymś normalnym u opiekunów, nie należy się tym obwiniać czy mieć po złości wyrzutów sumienia. To wasze prawo. Lepiej skoncentrować się jak rozwiązać problemy najbardziej dokuczliwe a będzie łatwiej. Na przykład ja na pieluchy zakładam majtki z nogawkami wyższe niż pielucha, ciepłe spodnie i już jest utrudniony dostęp do zrywania pieluch i w ten sposób podchodzę do szukania takich rozwiązań które ułatwiają opiekę. Ktoś z Was napisał że ojciec nie chce przyjąć do wiadomości że jest chory- a ja mam inny problem ja nie mogłam przekonać ani Mamy ani Brata że Tato nie jest wredny, złośliwy itp tylko chory i też nie chce mi się im tego tłumaczyć , wolałam przejść na emeryturę choć swoją pracę uwielbiałam i zabrać Tatę do siebie choć jestem sama. Pozdrawiam wszystkich i przesyłam usmiech na każdy dzień. Barbara
gość
17-10-2008, 22:37:00

Obserwując Babcię zauważyłam wszystko o czym Pani napisała. Mimo, że brak mi doświadczenia, bo nigdy nie pracowałam z takimi osobami. Najgorsze jest to, że człowiek wracając ze szkoły, widząc ten cały bałagan, schowane pod poduszkę rzeczy (lodówkę, może to śmieszne, ale musimy zamykać przed nią) nie ma już na nic siły... Trzeba to sprzątnąć, zrobić jej coś do jedzenia, najlepiej ciepłego, później wziąć się za obowiązki szkolne i kiedy taka osoba zaczyna się buntować przed zmianą pieluchy lub nie słucha się nas, reagujemy agresją... I nie mamy siły lub nie potrafimy się uspokoić... A po tym wszystkim, przynajmniej ja, kładę się, uspokajam i zaczynam płakać, bo mam wyrzuty, że tak postąpiłam z Babcią, choć wiem, że ona jest nieświadoma tego co robi i całej tej sytuacji... Cieszę się z tego, że z biegiem czasu coraz łatwiej przychodzi mi spokojna "rozmowa" z nią (choć niewiele słów potrafi wypowiedzieć i dialog jest taki sam od jakiegoś roku, bo nic innego już nie umie powiedzieć). Czasem, wracając z miasta, kupuję czekoladę i po kosteczce daję jej, a ona ze szczerym uśmiechem dziękuje mi, idzie do jej pokoju, czasem odwracając się i uśmiechając jeszcze raz... To dodaje sił na te trudniejsze chwile, właśnie szczery uśmiech
gość
17-10-2008, 22:42:00

Chciałabym dodać jeszcze, że mimo, iż jest to trudna sytuacja, musimy się z nią pogodzić i wyciągnąć z niej jakąś naukę. Dzięki niej potrafimy docenić chwile spokoju i radości. W końcu nie możemy traktować tego jako kary, a rodzaj jakiejś lekcji, którą przygotowało nam życie.
gość
21-11-2008, 12:55:00

Ja też chciałabym wypowiedzieć się na temat życia z osobą chorą, chodzi mi o mojego teścia, ma już 77 lat, jest po udarze, kilka razy miał tzw.mikro udary, leczy się na nadciśnienie, cukrzycę i zaćmę. Wg.ostatniego wypisu ze szpitala ma prawostronny prawie całkowity zanik mózgu i móżdżku, zwapnienia tętnic mózgowych. Ale jednocześnie uważa się za osobę bardzo zdrową która jest całkowicie samodzielnie o siebie zadbać. Cóż z tego skoro słabo widzi, powoli powłócząc nogą chodzi, ale nie chce niczyjej pomocy. Życie z nim na co dzień przypomina po prostu koszmar, tak jak ktoś wcześniej już tu napisał, cała jego gdzieś skumulowana złość i nienawiść skierowana jest przeciwko nam, czyli synowi i mnie oraz naszym 9 i 6 letnim córkom. Przy tym przy osobach obcych jest słodki jak cukierek, opowiada wszystkim że się go okrada, nie daje jeść, itp, itd. dokładnie tak sama sytuacja jak ktoś wcześniej już opisał.A do tego wielu takich sytuacji później nie pamięta i mówi że mu się chce to wmówić i zrobić z niego wariata. Szczerze mówiąc sama jestem już na skraju wyczerpania nerwowego bo ta sytuacja trwa od wielu lat, chociaż już ostatnio miałam nadzieje że po ostatnim mikro udarze będzie lepiej. w tej chwili jestem umówiona na prywatną wizytę z teściem u psychiatry, ale muszę go zabrać tam podstępem bo inaczej na pewno by nie poszedł, mam nadzieję że lekarz coś pomoże, tylko żeby chciał brać leki. I mam nadzieje że nie obróci się to przeciwko nam. Sama już nie wiem co mam robić, i czy to dobry pomysł z tą wizytą, ale z drugiej strony jego rozwijająca się agresja może w którymś momencie doprowadzić do jakiegoś nieszczęścia, bo on nawet nie raz nie wie co robi. Czas pokaże co dalej.
gość
21-11-2008, 12:57:00

Ja też chciałabym wypowiedzieć się na temat życia z osobą chorą, chodzi mi o mojego teścia, ma już 77 lat, jest po udarze, kilka razy miał tzw.mikro udary, leczy się na nadciśnienie, cukrzycę i zaćmę. Wg.ostatniego wypisu ze szpitala ma prawostronny prawie całkowity zanik mózgu i móżdżku, zwapnienia tętnic mózgowych. Ale jednocześnie uważa się za osobę bardzo zdrową która jest całkowicie samodzielnie o siebie zadbać. Cóż z tego skoro słabo widzi, powoli powłócząc nogą chodzi, ale nie chce niczyjej pomocy. Życie z nim na co dzień przypomina po prostu koszmar, tak jak ktoś wcześniej już tu napisał, cała jego gdzieś skumulowana złość i nienawiść skierowana jest przeciwko nam, czyli synowi i mnie oraz naszym 9 i 6 letnim córkom. Przy tym przy osobach obcych jest słodki jak cukierek, opowiada wszystkim że się go okrada, nie daje jeść, itp, itd. dokładnie tak sama sytuacja jak ktoś wcześniej już opisał.A do tego wielu takich sytuacji później nie pamięta i mówi że mu się chce to wmówić i zrobić z niego wariata. Szczerze mówiąc sama jestem już na skraju wyczerpania nerwowego bo ta sytuacja trwa od wielu lat, chociaż już ostatnio miałam nadzieje że po ostatnim mikro udarze będzie lepiej. w tej chwili jestem umówiona na prywatną wizytę z teściem u psychiatry, ale muszę go zabrać tam podstępem bo inaczej na pewno by nie poszedł, mam nadzieję że lekarz coś pomoże, tylko żeby chciał brać leki. I mam nadzieje że nie obróci się to przeciwko nam. Sama już nie wiem co mam robić, i czy to dobry pomysł z tą wizytą, ale z drugiej strony jego rozwijająca się agresja może w którymś momencie doprowadzić do jakiegoś nieszczęścia, bo on nawet nie raz nie wie co robi. Czas pokaże co dalej.
gość
13-12-2008, 13:57:00

wiem z własnego doświadczenia , że to nie łatwe zadanie być z kimś tak chorym....mam taką babcię.......jedyny dobry dla mnie sposób, sprawdzony na własnej skórze......spokojna rozmowa, wszystko robione za zgodą chorego....oczywiście ostateczne decyzje pod podejmujemy my....ale wszystko robiony z miłością, nie krzykiem lub przemocą.....to trudne,wiem.....ale złością nie uda się nic
gość
13-12-2008, 14:02:00

wiem z własnego doświadczenia , że to nie łatwe zadanie być z kimś tak chorym....mam taką babcię.......jedyny dobry dla mnie sposób, sprawdzony na własnej skórze......spokojna rozmowa, wszystko robione za zgodą chorego....oczywiście ostateczne decyzje pod podejmujemy my....ale wszystko robiony z miłością, nie krzykiem lub przemocą.....to trudne,wiem.....ale złością nie uda się nic
gość
13-12-2008, 14:02:00

wiem z własnego doświadczenia , że to nie łatwe zadanie być z kimś tak chorym....mam taką babcię.......jedyny dobry dla mnie sposób, sprawdzony na własnej skórze......spokojna rozmowa, wszystko robione za zgodą chorego....oczywiście ostateczne decyzje pod podejmujemy my....ale wszystko robiony z miłością, nie krzykiem lub przemocą.....to trudne,wiem.....ale złością nie uda się nic
gość
14-12-2008, 19:18:00

Niestety w przypadku mojego teścia spokojna rozmowa i tłumaczenie nic nie daje, to tak jak bym mówiła do ściany. A wczoraj miał taki napad szału i agresji że skonczyło się wezwaniem pogotowia, bo padały grożby pod adresem moich dzieci i naszym też tego typu że wejdzie do nas w nocy i wsadzi nam nóż w "bebechy" jak to określił, były też groźby pobicia i nawet się na mnie zamierzył ale zdążyłam się uchylić. I co w akiej sytuacji robić?????? Pogotowie przyjechało po przeszło pół godzinie kiedy jemu te emocje już zaczęły opadać, zabrali go do szpitala z powodu podniesionego ciśnienia i cukru, ale tylko na parę dni. A co będzie jak wróci, bo takie groźby i napady pojawiają się coraz częściej. Czy ja mam czekać aż dojdzie do jakiegoś nieszczęścia?????? Co robić??? Poradżcie!!!!
gość
19-12-2008, 19:40:00

Moja babcia choruje na demencję od jakiś 5 lat, opiekuje się nią moja chrzestna, która jak sama przyznaje powoli traci cierpliwość. czy mógłby mi ktoś polecić na ten temat jakieś książki. Mój email emi_1984@o2.pl.

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: