Miałem zaległości w przeczytaniu ale już jestem na bieżąco.
Obserwuję w ostatnich postach, że stosunkowo często jest używane słowo - boli.
Boli, bo musi boleć, jest zepsute więc naturalne, że boli.. Gorzej jakby nie bolało. Wyobraźcie sobie, że kręgosłup ledwo zipie a nie boli. To dopiero byłoby źle. Katastrofa.
Wiem i rozumiem tych co cierpią, sam cierpiałem chyba najdłużej wśród tutaj obecnych na forum.
Jednak jak sobie wspomnę widok, gdzie na sali i poczekalni było chyba około ponad 20 osób i wszyscy w kolejce do pobrania "chemii" ....... od razu czuję się zdrowszy. Tam był widok przygnębiający.
Cieszmy się, że My mamy "tylko kręgosłup" i można go w miarę podszykować.
U mnie już 1,5 roku od operacji i wiem, że już nie będzie jak przedtem. Zoperowane trzy ale jeden pozostał i nie chcą go ruszać. Ślad, że jest problem - widać i czuć.
Ciśnie się na usta pytanie co robić. Wymyśliłem sposób. Według starej maksymy - jak nie możesz pokonać wroga to go polub". Jak zaczyna doskwierać to staram się tego nie zauważać, lekceważyć ból.
Jedno co mogę doradzić to jak najszybciej zoperować. Choćby dla własnej psychiki, dla lepszego samopoczucia, bardziej zrozumianego podejścia do problemu. Po zabiegu będzie już tylko z górki.