DoRe, za kierownicę "na dobre" usiadłam w 4 tygodniu po zabiegu - z konieczności :) jeździłam na zabiegi do przychodni, wcześniej próbowałam z asystą. Nie miałam większych problemów ze skręcaniem głowy na prawo i lewo, ale robiłam i nadal robię bardzo ostrożnie, bez szarpanych ruchów. Na razie pokonuję odległości ok. 25 km i to nie w godz. szczytu. Mam obawy przed nagłymi ruchami głowy. Nadal w znacznym ograniczeniu zginam głowę- zaczynam się zapominać czytając książkę- ale próbuję kontrolować . Nie wykonuję jeszcze ruchu prostowania, czyli patrzenia na sufit.
Cwiety- możliwe,że za bardzo oszczędzam się teraz, ale mam nadzieję,że zaprocentuje to na przyszłość. Tym bardziej, że decydując się na zabieg miałam świadomość stanu mojego kręgosłupa i to całego. Nie tylko cały odcinek szyjny jest zmasakrowany, co było dużym zaskoczeniem, bo większe problemy były z lędźwiowym, łącznie z kręgozmykiem, a i piersiowy też nie pozwalał o sobie zapomnieć.
Na dzień dzisiejszy żyję bez bólu, jak za długo jestem na nogach, to zaczynają się leciutkie mrowienia w lewej ręce- ale po konsultacji z lekarzem- to takie objawy mogą pojawiać się , ale też mogą dawać inne poziomy szyjki. Naprawione mam C4-C5; C5-C6.Do naprawy C2-C3 i C6-C7- ale z tym mam nadzieję uporać się z
rehabilitacją.
Zaraz po zabiegu to było 15 minut ruchu- 30 min leżenia na poduszce ortopedycznej. Teraz 6-7 godz. ruchu, tzn. chodzenie, siedzenie i godzina odpoczynku- a że zbiega się to ze sjestą poobiednią, to najczęściej -drzemka.
życie przed zabiegiem bardzo aktywne,gdzie nie było czasu dla mnie
po- spokojniejsze, gdzie wybierane są priorytety- co jest dobre dla mnie, czy ja to mogę zrobić sama- nauczyłam się też asertywności
I powtórzę się- decyzja o zabiegu była słuszna i miałam to szczęście,że od diagnozy do zabiegu minęły tylko 3 miesiące
Pozdrawiam