nigdy nie myslalam, ze ja rowniez tu na forum bede musiala napisac tak smutne wiesci...
niestety przegralismy z choroba taty. a moze poprostu tato sie poddal. tego nie wiemy...
opuscil nas dwa tygodnie temu.
walczyliscmy o niego , nic nie pomoglo...
to tak niespodziewanie na nas spadlo, mimo poltora roku ciezkiej walki i wielu ciezkich chwil, nic nie pomoglo. to jest okrutne.
brakuje nam Go bardzo, nawet tego ,,schorowanego''. bylo ciezko ale byl! teraz juz nie mozemz sie do niego przytulic, pocalowac, pobyc razem. to juz nie wroci. klamka zapadla.
Byl wspanialym czlowiekiem, kochal zycie, swoje dzieci, wnuki. z najmlodszmym nie bylo mu dane sie spotkac. ,,mineli sie''. mam nadzieje ze byl z nas dumny, z naszej walki o niego. szkoda ze bylo Mu dane odejsc mimo wielu wspolnych chwil jakie byly jeszcze przed nami... na ktore my jeszcze czekalismy... to boli.
Wam zycze mimo wszystko sily i ogromnej wiary . walczcie. warto! naprawde warto, bo kazdy dzien ze spiochem jest bardzo cenny!
agnieszka