Witajcie.
Coraz rzadziej się pojawiam, już nawet nie czytam całości wpisów ale to dlatego, że
dyskopatia nie jest już moim głównym tematem dnia :) inne są ważniejsze. Obiecałam sobie jednak kiedyś, ze nie zniknę całkowicie z tej grupy bo chcę być jakimś wsparciem (chociaż już epizodycznym) dla tych, na których temat konieczności operacji spadł jak grom z jasnego nieba. Sama to kiedyś przeżyłam i wiem ze to prawie koniec świata. Bardzo mi wtedy pomogły informacje od tzw. „starych” stażem szyjek, który przeszły przez operacje i jakoś sobie radziły dalej.
A więc wpis ode mnie dla tych co teraz siedzą i czytają forum z czarną wizją przyszłości: już niedługo, 4.10.2015r świętować będę 4 lata po operacji. Mam wstawiony implant c6-c7, stały (czop tytanowy), operację miałam w Bytomiu, implant zakładał wspaniały lekarz, pionier polskiej medycyny w tym temacie pan dr Pieniążek (niestety z tego co wiem powoli przestaje już operować i przekazuje pałeczkę młodszym kolegom). Czuję się dobrze na około 80%. To oznacza, ze przez 80% dni w roku nie myślę o implancie bo nic nie czuję a przez te 20% myślę, bo:
- albo leciutko cos pobolewa
- albo „pika”
- albo boli mocno – ale to zdarza się naprawdę sporadycznie. Taki mocny ból nie wiadomo z jakiego powodu miałam w sumie gdzieś 4-5 razy przez te 4 lata, trwał 1-2 dni i w sumie nie wiem co to było, bo kontrolne MR wyszło idealnie, bez ucisków i bez nowych zmian dyskopatycznych (stare zmiany są ale się nie pogorszyły).
Wróciłam do pracy po 3 miesiącach i od tego czasu nie miałam chorobowych spowodowanych kręgosłupem, innych tez nie było za dużo. Praca biurowa ale zmienna – i chodzę i siedzę, nie mam długotrwałej wymuszonej pozycji więc jest jak dla mnie po prostu idealnie. Dlatego tak się tej pracy trzymam.
Mam ograniczenia i się do nich stosuję – nie wykonuję prac ciężkich rękami (sadzenie roślinek w ogródku odpada), ze sprzątaniem w domu tez nie przesadzam (ale to mi akurat pasuje :):) ), staram się nie dźwigać, ogólnie pilnuję obciążenia obręczy barkowej i głowy, żeby było małe.
Wiem, ze nie każdemu się udało tak jak mnie, ale to nie znaczy, że u mnie jest jakoś wyjątkowo dobrze. Z tego co się orientuję, jestem chyba gdzieś w tej średniej, sa pacjenci, u których jest gorzej, a są też osoby, które miały jeszcze mniej dolegliwości niż ja po operacji i po prostu całkiem zniknęły z forum.
A piszę to do was, żeby was jakoś podnieść na duchu. Nie mogę obiecać że na 100% po operacji będzie dobrze, bo statystyki mówią, że nie u każdego stan po operacji jest lepszy niż przed, ale macie ogromne szanse, ze będzie całkiem znośnie. Zdrowia tak całkowicie już nie odzyskacie – ta operacja tylko odbarczy nerwy, ona nie przywraca kręgosłupa takim jak był przed 10 laty, ograniczenia pooperacyjne pozostaną do końca życia, ale jak będziecie swój kręgosłup szanować, to powinno się dać żyć z tymi ograniczeniami całkiem znośnie.
Papa, trzymam kciuki za wasze zdrowie
Asia