Dyskobolko,
telepatia sie to nazywa:) Jestem ;) Do Warszawy mam cosik daleko, ale może kiedyś, gdzieś, razem? kto wie ;)
Lukaja, Quant, Dyskobolka dobrze gada. Nie ma się co nakręcać. Na temat
dyskopatii szyjnej można napisać opasłe księgi. Tylko pytanie: po co? Nerwica płata figle, udaje wiele chorób. Warto się zastanowić, czy nie lepiej zatrzymać myśli i zająć się czymś naprawdę pożytecznym. Jest tyle fajnych rzeczy na świecie do załatwienia.
Lukaja, u mnie dokładnie rok temu 6 (!!!) neurologów szpitalnych diagnozowało stwardnienie rozsiane, na podstawie również "żwawych odruchów" - to to o czym piszesz. Dostałam w gratisie badanie MRI głowy z kontrastem. Tłumaczyłam, prosiłam, ze to od szyjki itp. nikt mnie nie słuchał :( MRI głowy mam zdrowe :):):) Prawie sie wtedy wkręciłam, bo podejrzenie było w czwartek, badanie we wtorek. i wtedy moja wyobraźnia zadziałała tak silnie, że zaczęłam odczuwać wszelkie objawy nie tylko SM. Pomogło zatrzymanie myśli i znalezienie sobie zajęcia. Skoro u Ciebie z szyjką ok, może to jest sposób dla Ciebie? Może terapia? niekoniecznie farmakologia. Znajdź sobie zajęcie. polecam wolontariat na oddziale medycyny paliatywnej, może dla dzieci. Wtedy przestawiasz myślenie o 180 stopni. Robisz cos dla kogoś bezinteresownie, wzrasta Twoje poczucie wartości, nabierasz przekonania, ze Twoje życie ma sens. i nerwica niepostrzeżenie znika.
Nie ma co demonizować operacji kręgosłupa. Jeśli jest konieczna to należy się jej poddać, dostosowac do zaleceń. powinno być dobrze. Jej cel to w dużej mierze usunięcie bólu, objawów neurologicznych.
Chodzenie do kilku (nastu) specjalistów robi mętlik w głowie. to tylko moje zdanie. i piszę to, co tu u nas pisano wielokrotnie: sama operacja nie usuwa przyczyny. Zmiana nawyków, wzmacnianie mięśni sa konieczne i przed, i po zabiegu.
Viki, bardzo mi się smutno zrobiło, jak przeczytałam Twojego posta. Przykre, ze musisz tego doświadczać. Oto nasz kraj właśnie.
Quant, nie jest prawdą, że pod nieobecność kontroli zwolnienia czy innego świadczenia mogą je zabrać. dwa razy kontrolowano mnie pod moją nieobecność, nie odebrałam nawet wezwania na komisję, pracodawca został zawiadomiony. napisałam wyjaśnienie, że w ramach
rehabilitacji odbywałam spacer i to wystarczyło. Nawet Ci, których spotkałam (i orzecznik ZUSu i dr na komisji ds niepełnosprawności) okazali się normalni. nawet współczujący. Dobrze, że nie nastawiłam się negatywnie:)
Więc, reasumując, jak trza się pociąć to trza (teraz jestem taka dzielna.pamiętam, jak w swoim czasie histeryzowałam. wykańczała mnie
neurologia). i żyć do przodu.
Wiosenne pozdro z Dolnego Śląska