Do JOLI z Opola - przewidywany pobyt w szpitalu to 3 - 4 dni, ale potem jesteś słabiutka, więc nie wiem jak z tymi psami. Tęsknić zawsze możesz, ale to chyba nie długo. Trzymam za Ciebie kciuki, będzie dobrze. Pozdrawiam.
Ewa z Malborka - nie pisałam odrazu, bo córka coś porozłączała. Byłam na kontroli w środę, tak jak pisałam i po raz kolejny miałam robione rtg szyji, bo oczywiście nie wyszło. Teraz żeby wyszło pani dała mi do rąk po 5 kg baniaku (aby ramiona obwisły i nie zasłaniały C6C7). Neurochrurg śmiał się z tego i uznał to jako trening wytrzymałościowy. A ja tak się starałam i pilnowałam, żeby nie dźwigać. Na zdjęciu widać, że wstawiony inplant jest na swoim miejscu, a czy się już zrósł to tego nie widać. Teoretycznie jest dobrze, kołnierz mam zakładać do jazdy samochodem, na wszelkie podróże. Wypisał mi również zaświadczenie o zdolności do pracy. Z tego ostatniego jestem zdziwiona, czyżby po 3 miesiącach po takiej operacji ktoś jest już zdolny do pracy, do wszelkich obowiązków. Tym bardziej, że mam umówioną na 6 kwietnia wizytę kwalifikacyjną do szpitala na rehabilitację w Konstancinie. A od dzisiaj (28 lutego) zaczynam rehabilitację w swoim mieście. Zresztą nie czuję się najlepiej, nie mam i nie miałam problemów z krtanią, ale drętwieją mi palce lewej dłoni i boli lewa noga, a szczególnie udo. Mimo tego zaświadczenia jutro idę do neurologa po dalsze zwolnienie, nie wybieram się jeszcze do pracy. Neurochirurg nie zna realiów pracy nauczycielki klas I-III, tam trzeba być na pełnych obrotach.
Ewa - napisz co u Ciebie?
Drogie SZYJKI - napiszcie, jak Wy rozwiązywałyście taki problem? Jak u Was ze zwolnieniem lekarskim? Czekam na Wasze porady i doświadczenie w tej sprawie. Pozdrawiam. Jagoda