Basiu ja nie czekałam długo na operację. Pierwszą diagnozę miałam w marcu 2011, po MR. Potem było jeżdżenie po lekarzach, próba
rehabilitacji metodą McKenziego (u mnie nieudana), ostatecznie zdecydowałam sie, ze jednak usunę tę
przepuklinę w sierpniu 2011, bo po prostu wpadłam juz w obsesje ze nie umiem podnosić nóg. Jestem bardzo podatna psychicznie i nie byłam w stanie zyc z tym strachem. Ale to byłam ja - inni nie maja takiego słabego charakteru :)
termin dostałam na 26 września, więc troszkę ponad miesiąc od wizyty u lekarza. ostatecznie operowana byłam 4 października (w szpitalu było trochę problemów, mikroskop się zepsuł, trochę pilnych pacjentów przyjęli i "szyjki" musiały poczekać).
Myślę, że ktoś o mocniejszej psychice w mojej sytuacji mógł czekać - nie byłam do operacji na cito. Dobijały mnie komentarze lekarzy, którzy najpierw oglądali mnie a potem moje MR i wszyscy byli zaskoczeni co tam mam w środku.
Teraz to już historia.
Wróciłam do pracy, ogólnie jest dobrze, chociaż tak jak pisałam - mam dolegliwości jak zmienia się pogoda albo jak przeciążę ręce. Zmieniłam styl życia, wiem jak powinnam się zachowywać i czego unikać i staram sie to robić.
Teraz mam inne dolegliwości zdrowotne - juz nie te kręgosłupowe - i powoli sprawa mojego implantu robi sie dla mnie coraz mniej ważna :). To chyba znaczy, ze może nie jest super, ale też nie jest źle. Nie myślę cały czas o
dyskopatii, tylko jak coś zaboli, a nie boli jakoś bardzo często na szczęście. Obserwuję też 2 bliskie mi osoby, które zmagają sie z bólem lędźwiowego i widzę, ze nie jest łatwo taką walkę wygrać. Bratowa straciła pracę przez L4, koleżanka od kilku miesięcy ma praktycznie cały czas rwę, nie wiem jak się to skończy.
To są trudne sprawy i nie wiadomo jak je rozwiązywać. Operacja często pomaga ale nie zawsze niestety. A powikłania są i po operacji i przy pozostawieniu przepukliny.
i co tu robic..... - na to pytanie nie mamy jednoznacznej odpowiedzi
pa, Asia