Wygląda na to, że my wszystkie depresyjne... U mnie w domu z tego wszystkiego warczymy na siebie, każdy jest wykończony, w domu ktoś musi być cały czas bo mamy też babcię z Alzheimerem. Czasami jak już nie ma wyjścia to ją zostawimy samą ale i tak jest strach i myślenie co się dzieje w domu.
Tata nie przejawiał agresji w szpitalu, na personel się zamknął w sobie. Wykryli u niego depresję, odkąd odzyskał przytomność i więcej świadomości przychodzi psycholog, dostał też jakieś leki na te ciężkie poranki. Ale silny był, jak się zdenerwował na etapie poruszania ustami, że go nie rozumiemy to potrafił złapać za bluzkę i mocno pociągnąć. Ale było też parę śmiesznych sytuacji, np. jak się zniechęcił że go nie rozumiem co mówi i mu powiedziałam, że to my jesteśmy debile, że go nie rozumiemy, że on dobrze mówi tylko głosu nie wydaje to nawet się śmiał. Bardzo dużo po minach, wyrazie twarzy można odczytać, ale to wszystko wiecie :)
Co do ćwiczeń, dużo by opisywać. Do nas na ok 45 min prawie codziennie przychodziła pani fizjoterapeutka i ćwiczyła przy łóżku. Lewą rękę w ten sposób usprawniła jeszcze zanim poszliśmy na rehabilitację. My mieliśmy za zadanie masować, głaskać - jak umiemy i pilnować żeby w stopy było ciepło (ciągle z tym mamy problem), masować stopy, rozgrzewać, zakładać ciepłe skarpetki, przykrywać. To samo z niewładną ręką i barkiem. Bark jest ważny żeby nie marzł, miał cieplutko i był dopieszczony. My długo baliśmy się sami cokolwiek zrobić bo tata miał kroplówki, wkłucia centralne, dreny, wiecie jak strasznie to wygląda na początku. I pilnować odżywiania, nam jak pozwolili donosić jedzenie to już było niedożywienie. Tata ma zrosty w biodrze i go bolą przy ćwiczeniach, ale żeby stanął na nogi to nie ma zmiłuj, pot i łzy się leją, my wspieramy i musi być dobrze!