Witajcie,
bylam dzis u mojego spiocha,strasznie schudl,ma spuchnieta lewa reke,a opuszki polcow wygladaja,jakby trzymal je w czarnej farbie,nie ma krazenia w lewej rece(chyba)bo jak zapytalamm lekarza,to powiedzial mi ze teraz to juz nie ma zadnego znaczenia.slowa lekarz MA PANI SWIADOMOSC,ZE JEST BARDZO ZLE,W TJ CHWILI POCJENT JEST GLEBOKO NIEPRZYTOMNY,MA PLYTKI ODDECH,CISNIENIE CIAGLE SPADA I MA PANI SWIADOMOSC,ZE TO ZE PACJENT ZYJE JEST ZASLUGA MASZYN?TERAZ NALEZY CZEKAC NA TELEFO Z INFORMACJA O SMIERCI.NIE NALEZY SIE ZASTANAWIAC W JAKI SPOSOB PACJENT UMRZE TYLKO KIEDY.NIECH MI PANI WIERZY ZE JEST TO PROCES KROTKOTRWALY.wiecie co mu powiedzialam ze ja i tak bede wierzyc do konca,czekam na cud.teraz tylko moj Misiek moze odebrac mi wiare w to ze bedzie dobrze.a ja wiem ze on mi tego nie zrobi.cholernie za nim tesknie i jeszcze bardziej go kocham i on o tym doskonale wie.ciagle o nim mysle,powiedzcie co mam o tym wszystkim myslec.wiem ze wszyscy juz stracili nadzieje,a ja czuje sie jak odmieniec i powiem wam,ze wcale sie zle z tym nie czuje.i TO DZIEKI WAM.
anka.