Reklama:

śpiaczka (15631)

Forum: Neurologia - forum dla rodziny i pacjenta

gość
31-08-2007, 18:57:00

Joasiu!!!
Doskonale cię rozumiem. Mojej mamie też nie dają nadziei. Czasem jestem załamana. Czasem ryczę, nawet przy mamie, choć staram się powstrzymywać.
Ale nauczyłam się już trochę, że nie wszystko co mówią lekarze jest prawdą. Po pierwszej operacji lekarka powiedziała nam, że z trzustki mamy niewiele zostało, rozpada się, nie ma nadziei i mamy przygotować się najgorsze. Teraz trzustka mamy jest w dobrej formie i mama nadal żyje. Potem powiedziano nam, że z mózgiem jest kompletnie beznadziejnie, są zmiany w korze mózgowej i mama prawdopodobnie umrze. Niedługo po tym mama zaczęła otwierać oczy, co lekarze uznali za dobry znak. I choć od tamtej pory nie ma większych postępów, to wierzę, ze jeszcze będzie dobrze. Lekarze mówiąc same złe rzeczy zabezpieczają się na wypadek pogorszenia stanu, żeby potem rodzina nie miała podstaw do zarzucenia im: "przecież pan doktor mówił, że będzie dobrze. Coś schrzaniliście." Naprawdę tak jest, bo znajomi, którzy mieli problemy zdrowotne ze swoimi dziećmi, potwierdzają, że spotkało ich to samo.
Ostatnio "miły" lekarz powiedział mi, że owszem w Bydgoszczy działają cuda i mogą nawet mamę przetransportować, ale nie mam co liczyć, ze ją przyjmą, bo będzie tylko zajmowała miejsce komuś, kto rokuje, bo mama w ogóle nie rokuje. Taka subtelność lekarska. Ten sam lekarz powiedział do taty (który zresztą jest kompletnie załamany sytuacją): "tej pani, to już bliżej do ziemi..."
Po prostu brak słów!!!
Owszem, chce się wyć. Ale trzeba zacisnąć zęby, nie poddawać sie i oczywiście nie słuchać tego co mówią lekarze. Jeden lekarz nie daje nadziei, a inny owszem, twierdzi, ze jest poprawa. Trzeba walczyć. Nie dawać się zbywać i robić wszystko co możliwe, aby przywrócić bliską osobę do świata.
Powodzenia!
Agniecha
gość
31-08-2007, 19:22:00

Ewa mój mąż był pod respiratorem 4 tygodnie po 3 tygodniach chcieli go odłączyć ale nie dawał rady a potem już poszło i daje sobie świetnie rade teraz nawet zatykamy mu rurkę aby nie zwężała się tchawica bo przy długim stosowaniu rurki tak się dzieje ale lekarze tego nie mówią bo po co tak samo trzeba uważać z cewnikiem bo można być do końca życia skazanym na niego bo jak długo stosujesz cewnik to potem zwieracze już nie potrafią utrzymać, my mojego męża rehabilitowaliśmy od samego początku jeszcze jak był pod respiratorem 2 razy dziennie
Edyta
gość
31-08-2007, 19:23:00

Iwona nie przejmuj sie tym, juz jest dobrze. Chetnie bym do ciebie napisala ale ja nie wiem jak to gg dziala. Jak chcesz podaje ci moj adress e-mail : gabbkev@hotmail.com. PS: ja wiem ze Robert jest kochany. )
gość
01-09-2007, 10:23:00

kto ma kontakt z Ulą co się z nią dzieje że jej nie ma Ania może ty masz kontakt z nią A co z twoim Michałem Edyta
gość
01-09-2007, 16:01:00

Edyto, na czym polegała ta rehabilitacja?
Agniecha
gość
01-09-2007, 18:22:00

ćwiczyliśmy nogi ,ręce przychodził rehabilitant i po kolei wszystko ćwiczył a dodatkowo wszystkie ćwiczenia od profesora Talara sami robiliśmy, latarką ,perfumami, sok z cytryny strzykawką do ust podawaliśmy Edyta
gość
01-09-2007, 18:50:00

Ewo i Edytko witajcie.
Na samym początku chciałabym podziękować wszystkim innym forumowiczon , bo dzięki wam człowiek nabiera siły.
Powiem , że Prof. Talar to cudowny człowiek . "Pukałam" po wszystkich możliwych szpitalach i każdy mówił to samo " nie ma szans na wybudzenie" tylko Profesor dał iskierkę " będziemy ratować"
Teraz do was Ewo i Edytko nie przejmujcie się wiekiem waszych "śpioszków" mój narzeczony Piotruś ma dopiero 32 lata też po zatrzymaniu krążenia i też "przypadek nie rokuje" ....Jak pisałam wcześniej wykłóciłam się ordynatorem o konsultację neurologiczną , a u Pani dyrektor o ponowne TK. Mimo, że jako "obca" nie miałam wyjścia na oiom to i tak wiem ,że dobrze zrobiłam. Walczcie o swoich Panów macie większe szanse na szybszą reakcję niż ja ...idzie do dyrektorów !!!!!
pozdrawiam serdecznie
Joasia
Początkująca
01-09-2007, 18:59:00

Agniecha
tak robię ...wyję i znowu się podnoszę bo musze to robić dla Piotra... wiesz on tak naprawdę ma tylko mnie...Mama jest po trepanacji ma ataki padaczki bierze leki psyhotropowe.... siostra w ciąży i ma swoją rodzine... a ojciec no cóż... uciekł w alkohol..Wiem, że tylko ja mogę mu pomóc bo nie mogę biernie patrzeć i niczego nie próbować... ale gdy wszyscy wielcy mówią nie przyjmiemy ..nie zajmiemy się nim... to dopada mnie ta chandra, że jestem za słaba na walkę o Niego.
Powiedźcie mi proszę jak sami rehabilitowaliście "śpioszki" bo Piotruś ma dość sztywne stopy ...
Joasia
gość
01-09-2007, 19:32:00

ja już nie mam się z kim wykłócać bo Wojtka wypisali do domu albo do hospicjum,my wybraliśmy dom, teraz sami walczymy bo ze szpitala miał odleżynę z którą sobie nie radzili a teraz mówią że super leczona i przypisują sobie jej leczenie w domu na razie nie ma żadnych infekcji a w szpitalu było co chwilę coś, nie ma cewnika jest ciężko bo opieka musi być 24 na dobę w październiku syn idzie na studia nie wiem jak to będzie dalej u nas w Polsce nie ma dla takich rodzin żadnej pomocy bo co z pracą opieki masz tylko 2 tygodnie w roku i co m,a my ich zostawiać samych po to żeby zarobić a leki i inne żeczy dla takich ludzi są drogie Edyta
gość
02-09-2007, 13:03:00

Edytko nie załamuj się ! Mnie też to czeka bo Piotrusia za miesiąc każą zabrać .... a przecież musze pracowac i jestem sama. Nikt mi nie może pomóc. Staram się znaleźć jakiś ośrodek który opiekuje się ludźmi w śpiączce z NFZ i jak narazie pudło. Mimo, ze mieszkam w Wyszkowie blisko Warszawy to koszmar.
Jeśli ktoś zna takie miejsce w naszym kraju to prosze dajcie znać!!
poniżej podaję maila: anusewicz2@op.pl będę wdzięczna
Asia
Ps. Rodzine Piotra jakoś przekonam .....

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: