Moja prababcia choruje na demencje,już 5 rok.Jak się zaczelo?Zapominala nasze imione,później gdzie co ma w domu i tak się zaglebialo,ale chciala sie leczyc i tu byl ten plus,do kiedy jeszcze decydowala o tym co robi i jak postepuje dzien w dzien,siedziala w klinice.Nic nie dalo,nic nie pomagalo,leki nie zwalnialy tempa przebiegu choroby.Kiedyś rozesmiana babcia,opowiadajaca nam bajki,bawaica sie z nami,rozmawajaca z nami po"chinsku" i zajmujaca sie nami przez 24h,jest babcia lezaca na lozku,oczy ma zapadniete,usta otwarte,wypatruje cos w suficie,policzki już dawno stracily tez rozowy kolor,jest coraz gorzej zapomina o oddychaniu,czasem przystaje i tak jakby miala juz wiecej nie oddychac.ostatni raz odezwala sie 2 lata temu,powiedziala odejdz,bo nigdy nie chciala zobaczyc jak cierpimy szczegolnie przez jej stan,a najgorsze jest to,ze nie mam odwagi pojsc jej odwiedzic,piszac to placze,bo wiem ze moja zabawna i szyjaca na drutach babcia nie wroci.Proszę was tylko o to byscie nawet na sile prowadzili osoby chore do lekarza,jesli tylko cos podejrzewacie,moze uda sie jeszcze jej pomoc