Witam. Moja żona, wiek 50+, od trzydziestu lat zażywa benzodiazepiny. Konkretnie nitrazepam, od którego jest uzależniona. Dodatkowo od 10 lat ze względu na potężne zwyrodnieniowe bóle kręgosłupa i podudzia po ciężkim wypadku - uzależniła się od tramalu (bierze nawet do 6 tabletek po 200 mg). W 2018 roku wysunięto podejrzenie złośliwego nowotworu płuc z przerzutami, potem tomografia PET go podważyła, ale guzy zwalczać zaczęto ciężkimi sterydami (Encorton 5mg - żona bierze 4 tabletki dziennie już 3 miesiące). Do tego wady serca (niedomykalność mitralna i brak trzeciego płatka zastawki, ale której - nie pamiętam) - leczone betablokerem Bisocard 2,5 mg. Oprócz tego doraźnie na bóle głowy bierze bardzo dużo aspiryny (Etopiryna, która dodatkowo zawiera kofeinę). Bywa tak, że zażywanie nitrazepamu przerywa nagle na jakiś tydzień. Jesteśmy z żoną 12 lat, z reguły raz w miesiącu robiła sobie "przerwę" od benzodiazepin, ale poza takim psychicznym dyskom***m - zobojętnieniem, jakimiś dziwnymi objawami "depresjopodobnymi" - nic się nie działo. Ogólnie dodam jeszcze, że po tych lekach żona ma straszne problemy z pamięcią krótkotrwałą. Bywa tak, że nie pamięta co robiła 2 minuty temu. Zaś gdy ich bierze mniej, albo wcale - zachowuje się tak, jakby jej się "zacinała" pamięć - szuka prostych słów, które gubi, ma problemy z ich znajdowaniem, problem robi się coraz poważniejszy...
Jakieś 8 dni temu, również po kilkudniowej "odstawce" benzodiazepiny i zmniejszenia ilości tramalu, doszło do dziwnego ataku. Na początku myślałem, że to jest początek udaru. Szybko wezwałem pogotowie, ponieważ żona straciła przytomność i oddałą mocz w niekontrolowany sposób. Zawieziono ją do szpitala, tam, po zajęciu już miejsca w sali, doszło jeszcze do dwóch kolejnych ataków padaczki (tym razem już było wiadomo, co to). Po podaniu jej dożylnie diazepamu i hydrokortyzonu, a potem podtrzymywaniu dawki relanium i tramadolu - ataki ustały. Wydawać by się mogło, że to padaczka od odstawienia tych leków, bo okazało się, że w dniu napadu jeszcze nie wzięła sterydów. Niestety, lekarze którzy przeprowadzili jej badania, twierdzą, że może być odwrotnie, tzn. zazywanie tych leków w takich ilościach BLOKOWAŁO wystąpienie padaczki, ponieważ doszukali się w mózgu licznych zmian, które wg nich w końcu do takiego ataku doprowadziły. Oto te zmiany:
1) nie stwierdzono krwawienia śródczaszkowego (TK głowy bez kontrastu)
2) Niewielkie dość liczne obszary niedokrwienne istoty białej podkorowej - cechy mikroangiopatii w przebiegu chorób przewlekłych.
3) Zaznaczona leukoarajoza niedokrwienna przykomorowa
4) Arterioskleroza ICA bill (nie wiem czy dobrze przepisałem...)
5) w badaniach lab. wzrost miana BNP i wysoki cholesterol
Żonie zalecono leczenie kwasem walproinowym oraz przywrócenie nitrazepamu w dawce sprzed ataku (2x1 tab.) oraz kontynuację tramalu tylko sukcesywne zmniejszanie dawek. Od czasu gdy doszło do tych wspomnianych dwu ataków po przsewiezieniu do szpitala - nie wystąpiły nawet symptomy czegoś podobnego.
Mam w związku z tym pytań kilka:
1) Czy nie będzie zbyt wielkim ryzykiem zostawianie żony na kilka godzin samej w domu (praca)?
2) Czy według Was padaczka była jednak na tle abstynencyjnym i jeśli zastosuje się prawidłową farmakologię, można się praktycznie już nie martwić, że to się powtórzy?
3) Czy jednak wykonać "głębszą" analizę przypadłości, bo może to jest początek jakichś niepokojących zmian, które zupełnie przypadkowo dały taki objaw jednocześnie z odstawieniem leków?
Bardzo proszę o pomoc, z góry dziękuję. [Krzysztof]