Asiu- z tą krioterapią to jest różnie, bo różnie ludzie na nią reagują. W sanatorium lekarz proponował mi kriokomorę, ale powiedziałam, że ja raczej lubię ciepełko, powiedział - rozumiem- i dostałam błotko borowinowe i kąpiele w solance.
Natomiast kobitka, z którą mieszkałam w pokoju bardzo chętnie zgodziła się na nią. Była dobrze zbudowaną i wysportowaną panią, nie za szczupłą i nie otyłą i dobrze reagowała na te "mroźne tortury", ale do czasu.
Były takie dni, gdy wytrzymywała tylko 1min. (po kilku dniach dochodzi się do 3-4 min. pobytu w komorze) i wyskakiwała, bo źle się czuła. Ze dwa razy facet jej wcale nie wpuścił, bo miała za wysokie ciśnienie, które jest za każdym razem mierzone przed wejściem. Musi być w normie. Krążenie również winno być prawidłowe.
A po tym co piszesz, że najlepiej chodziłabyś w kołdrze
(ja zresztą też), to musisz wypróbować, popytać w zakładzie
rehabilitacji- a co Ci szkodzi zasmakować chociaż raz. Jeżeli masz niskie ciśnienie ok.100-105/65 (ja takie miewam) lub nadciśn. to chyba klapa z terapii.
Dzisiaj u nas było -11st. i piękne słońce, byłam 1,5 godz. na dworze (z 20 minutowym pobytem w sklepie) i mimo wiatru i tego mrozu czułam się dobrze i rześko, nie odczuwałam bólu. Na mnie działa wilgoć, deszcz i ołowiane chmury
Eskimos ciągnie lodówkę na sankach .
Widzi go drugi i pyta :
-Po co ci ta lodówka! Przecież teraz jest minus 20 st.!
-A niech się dzieciaki trochę ogrzeją...
Miłego wieczoru Szyjkom